Author: Artur Paliński

Parasolki, parasolki

Parasolki, drodzy Państwo, wszystkim kojarzą się z deszczem. A przynajmniej w Polsce i zapewne w krajach, gdzie jest zwyczajna pogoda. Ale w Rzymie parasole są potrzebne najczęściej, by osłonić się od piorunującego upału. Zapewne zabawnie wygląda Rzym z lotu ptaka – pełen kolorowych parasolek. Gdy stoimy w kolejce z turystami by wejść do Bazyliki – wszyscy narzekają, że jest tak gorąco i radzą sobie jak umieją, by ulżyć ciału w tej spiekocie. Najlepsze pomysły mają oczywiście młodzi ludzie. Cudnie na nich patrzeć, jak w fontannie dokazują. Oczywiście nie mają zamiaru już potem zwiedzać, jednak patrząc na tak piękne dziewczyny w bikini to nawet Michał Anioł by się nie obraził, że współczesne modelki bardziej cieszą oko niż jego dzieła. Zatem Kochani Państwo, zapraszam wytrwałych do zwiedzania Rzymu i w lipcu i w sierpniu – jednak polecam nieco późniejsze miesiące. Wówczas pogoda jest podobna do letnich polskich dni i łatwiej przemierzać cudnymi uliczkami Wiecznego Miasta.

Dawny dworzec kuźnią włoskich smaków

Dawny dworzec Terminalu Ostiense w nowej odsłonie! Jeśli ktoś myśli, że tam nadal jeżdżą pociągi to się grubo myli. Opuszczony obiekt zamieniono na 4. piętrowy pawilon z włoską żywnością – jak wielu głosi – najlepszą na świecie! Handlową atrakcją miasta jest zrzeszenie małych wytwórców zdrowej żywności. Zatem co nas może zaskoczyć w tym miejscu? po prostu specjały włoskiej zdrowej naturalnej i ekologicznej żywności! Promocje włoskiej kuchni z regionalnymi specjałami.Pomysł z Eataly opiera się też na własnej produkcji wyrobów mlecznych, kawy, herbaty,mięsa i ryb. Wszystkie produkty począwszy od warzyw i owoców, szynki, sery,wina, piwo a skończywszy na makaronach można kupić lub coś zjeść na miejscu w osteriach, restauracjach czy barach. na każdym piętrze oferuje się świeże wyroby lokalne. jest chleb z 30 rodzajami pieczywa i różnorodnymi pizzami.Browar produkujący na miejscu piwo lub laboratorium czekolady. Czyli jednym słowem raj po włosku. jak mówią Włosi: „si mangia bene”
Dla turystów ważne jest to, że na 4. piętrze można zapisać się na kurs gotowania pod okiem najlepszych mistrzów włoskiej kuchni. Jednym słowem KONIECZNIE TRZEBA TU ZAJRZEĆ I SPĘDZIĆ CHOĆ FRAGMENT ZWIEDZANIA RZYMU!

Buty… ach! włoskie buty!

Buty! Każda kobieta na wiosnę marzy o nowych butach! Zanim każda z nas zdecyduje się na nową parę przegląda magazyny i wystawy ulubionych sklepów. W tym roku we Włoszech królują szpilki… bardzo wysokie szpilki! Patrzę właśnie na moje wymarzone. Są piękne ale chyba ich sobie nie kupię. No bo gdzie mogłabym je włożyć? Na zwiedzanie Watykanu? No chyba niekoniecznie! Stać w kolejce pół godziny na 20 centymetrach to zbyt duże wyzwanie. Na trasę Antyczny Rzym? Chyba też się nie sprawdzą – tam nie ma równej powierzchni i są tam jakby nasze kocie łby! A po pracy, po kilku godzinach biegania po mieście marzą mi się wyłącznie trampki! Ale patrzę jak sroka w okno wystawowe i nie mogę oderwać wzroku. Są cudne! W tym sezonie muszą być bardzo wysokie, stylizowane na starożytnie rzymianki – czyli z dużą ilością pasków i wyłącznie w kolorach pastelowych: szarości, brudne róże, beże – obowiązkowo! Może być duża dekoracja w postaci kwiatu, muszli czy motyla.
Z podziwem patrzę każdego dnia na turystki z Japonii. Odwiedzają śmiało wszystkie modne i znane przy via Condotti butiki i kupują najnowsze modele butów, torebek czy płaszczy. Rasowa Japonka nie wie co to ból stóp. Jest prawdziwą kobietą! Jeśli już zdecyduje się na wydatek w ekskluzywnym butiku to natychmiast zakłada ukochane szpilki i będzie w nich biegać zwiedzając Rzym wiele godzin – i jak na rasową kobietę przystało – zawsze z uśmiechem i szczęściem na twarzy dyskretnie co chwilę zerkając na swe piękne nowe buty.

Pozdrowienia dla Bydgoszczy!

Kochani, rzadko pozwalam sobie na chwalenie siebie, ale tym razem nie mogłam się powstrzymać. Pani Maria była taka miła i wręcz prosiła, bym umieściła jej list na mej stronie. Zatem – Pani Mario – dziękuję za miłe słowa i tak jak obiecałam – zamieszczam:

Barbaro Kochana!
Ja już przed kolejnym wyjazdem dzisiaj!
Chce Ci bardzo podziękować za wspaniale jak zawsze oprowadzanie mojej grupy po Rzymie. Wszyscy zachwyceni! Nie chcieli wracać! Dziękuję za Twój szeroko pojęty profesjonalizm!!! Uwielbiam z Tobą pracować!
Maria z grupa z Bydgoszczy!!

 

…a dla wszystkich gości z Bydgoszczy 10% zniżki na oprowadzanie!

Walentynki

Modne od kilku lat Walentynki cieszą się dużym powodzeniem. Nie tylko wśród zakochanych, bo przecież niekoniecznie tego dnia wszyscy czują motyle w brzuchu. Ale fajnie jest popatrzeć na kolorowe wystawy i na tę czerwień, która rozjaśnia pochmurne lutowe dni. Serduszka zawsze są dobrym tematem dekoracji i różnych propozycji cieszących oko lub kuszących podniebienie i portfel. Czekoladki, róże układane w formie serc czy piramidek, kolorowe torty i smakołyki – to zawsze cieszy oko, bez względu czy jesteśmy zakochani czy nie. Ostatnio przebojem są truskawki podawane z szampanem! Ale musimy pamiętać, że kiedyś Amor był natchnieniem dla wielkich malarzy i rzeźbiarzy. Miłość i jej niuanse ściśle związana była ze sztuką. Jedni kochali i malowali swoje ukochane, inni tracili zmysły z miłości i tworzyli – tak jak Bernini i Constanza, a jeszcze inni szukali natchnienia w tym co piękne, wysublimowane i ulotne.
Tym razem wybrałam dzieła Antonio Canovy, artysty, który wiele podróżował – był nawet był w Polsce. Najwięcej jego dzieł można zobaczyć w Rzymie. Wiele z nich znajduje się w Galerii Borghese – mnie zachwycają te o miłości i zauroczeniu do modeli Canovy, która zapamiętana została przez historię właśnie dzięki artyście, ale była też wyjątkową osobą ze względu na stan – ta szalona i rozkapryszona Paulina Bonaparte była siostrą Napoleona i żoną Camilla Borghese.
Zapraszam wszystkich na wędrówkę po „zakochanych rzeźbach Canovy” – wystarczy kliknąć w poniższy link (pod warunkiem, że masz konto na facebooku!)

RestaurArs

14 aprile 2015

Galeria tancerek z Moulin Rouge

Zwykle zimą w galeriach rzymskich można zobaczyć wiele ciekawych wystaw. Tym razem w Muzeum przy „Ara Pacis” wystawiane są dzieła wielkiego artysty, człowieka silnie związanego z kabaretem, jednego z czołowych przedstawicieli postimpresjonizmu, francuskiego malarza, rysownika i grafika – Henri de Toulouse-Lautreca.
Artysta żył w latach 1864-1901 i był potomkiem arystokratycznego rodu. W poczuciu ułomności i brzydoty fizycznej, niedowartościowany, odkrył najciemniejsze strony nocnego Paryża, zwłaszcza Montmartre’u i Moulin Rouge, m.in. środowisko kabaretów oraz domów publicznych i stał się ich najwierniejszym kronikarzem. Czerwony Młyn traktował go jak domownika.
Był autorem litografii, pasteli, rysunków, prac olejnych, uprawiał także plakat – nowy środek artystycznego wyrazu, śmiały i krzykliwy, trafiający do masowego odbiorcy. Bohaterem jego dzieł jest człowiek, malowany z pasją, pospiesznie i szkicowo, z ukazaniem najistotniejszych cech zewnętrznych. Artysta dążył do tego, aby jak najdokładniej uchwycić ruch. Tworzył w swoich dziełach szczególny świat: tańca, śpiewu, kabaretów, cyrkowców, alkoholików, prostytutek, słynnych aktorek. Jego postacie ujęte są nieco karykaturalnie, są zdeformowane, przerysowane. Z jednych obrazów emanuje gorycz, z drugich pewien dystans malarza do przedstawianej rzeczywistości. Toulouse-Lautrec posługiwał się płaską plamą i linią – to główne środki jego wyrazu. Używał mocnych, nasyconych tonów, zestawień barw kontrastowych. Fascynował się drzeworytem japońskim. Najważniejsza cecha jego indywidualnego stylu – znakiem rozpoznawczym jego twórczości – jest śmiała, szybka i wymowna kreska. W swoich dziełach umieszczał gwiazdy Moulin Rouge i innych kaabretów, śpiewaków i tancerzy, m.in.: La Goulue, Yvette Guibert, Jane Avril. Najważniejsze prace Henriego de Toulouse-Lautreca to: :Taniec w Moulin Rouge (1892), „W Moulin Rouge” (1892), „Jane Avril” (1893), „Modystka” (1900), „Moulin Rouge-La Goulue” (1891), „Divan japonaise” (1892), „Ambassadeures. Arstide Bruant” (1892), „La Goulue wchodząca do Moulin Rouge” (1892).
Jak widać, przewagę najistotniejszych dzieł twórcy stanowią te, które przestawiają życie Moulin Rouge. Obrazem dotyczącym owej tematyki, na który warto szczególnie zwrócić uwagę, jest „Taniec w Moulin Rouge”.
Pomimo dość drogich biletów pod galerią zawsze ustawia się kolejka. W końcu to okazja, bo dzieła trafiły tu gościnnie wprost z Muzeum Sztuk Pieknych w Budapeszcie.

Świąteczne zwyczaje we Włoszech

W każdym kraju są inne zwyczaje. W Polsce najważniejsza w święta Bożego Narodzenia jest choinka. Wiadomo jaka powinna być, kiedy należy ją ubrać. Co roku są nowe trendy i mody w sprawie przystrojenia drzewka, każda rozmowa o świętach zaczyna się od pytania: „a choinkę już macie?”. Pewnie trudno sobie to wyobrazić, że w tak bliskim kulturowo i geograficznie kraju – we Włoszech – to nie choinka jest bohaterką każdego domu – a szopka. po włosku presepi są obowiązkowe w każdym domu. Każdy Włoch robi taka szopkę w domu. U mnie w domu też już taka jest. Szopki stoją w kościołach na placach i specjalnie organizowanych wystawach. Najbardziej popularne i chyba najbogatsze są te neapolitańskie kilkupiętrowe.W wyjątkowych miejscach są szopki żywe – takie jak na zdjęciach obok. Włoskie szopki w niczym nie przypominają krakowskich polskich – to duże przestrzenie,wyposażone w naturalne prawdziwe sprzęty, osoby ubrane są w historycznie prawdziwe stroje. Nie ma w nich udawania: są piękne i wzruszające. jeśli ktoś z Państwa planuje w okresie świąteczno-noworocznym pobyt w Rzymie namawiam na spacer szlakiem najpiękniejszych presepi. Chętnie podpowiem, jak na nie trafić.

Portrety w Muzeach Kapitolińskich

Wędrując po licznych muzeach znajdujących się w Wiecznym Mieście spotykamy wiele prac wychodzących spod pędzla najlepszych malarzy świata. Jednak nie będąc znawcą historii sztuki lub choćby wiernym odbiorcą sztuk plastycznych trudno jest zapamiętać cechy poszczególnych dzieł. Dlatego też wszystkim planującym w najbliższym czasie podróż do Rzymu polecam odwiedzenie wystawy otwartej w październiku pokazującej wspaniałe prace trzech słynnych włoskich malarzy: Raffaello, Parmigianino, Barocci. To artyści z połowy XV wieku. Ich prace rzadko pojawiają się na wystawach, a zestawienie tych trzech autorów to nie lada gratka. Wystawa w Muzeum Kapitolińskim pokazuje Raffaello, Parmigianino, Barocci jako portrecistów.

Raffaello – jego prace to mistrzostwo precyzji i wyrafinowania,najbardziej przykuwa uwagę jego autoportret, w którym postać zmusza odbiorcę do nawiązania kontaktu wzrokowego. Portret pięknej kobiety budzi ciekawość, czy dziewczyna z obrazu była jedynie modelką czy też ukochaną Raffaello? Z wszystkich prac pokazanych na wystawie wyłania się wyrazisty związek artysty z modelem , prace są eleganckie, bardzo proste w formie. Raffaello dbał o każdy szczegół pokazany na obrazie.

Parmignignino to szczególnie uzdolniony włoski artysta,który talent ujawnił bardzo wcześnie, został zaproszony na dwór papieża Klemensa VII i na jego zamówienie tworzy portrety. Wiele z nich charakteryzuje się z wydłużona, nienaturalna linia,często w historii sztuki używane jest określenie : wijące się pozy”. Artysta zmarł młodo, lecz zdążył zapisać się w historii wśród najlepszych malarzy XV wieku.

Barocci w pierwszym etapie swojej twórczości fascynował się Raffaello i tworzył pod jego wpływem. Wiele z jego obrazów nawiązuje do wartości religijnych, lecz portrety to ważny fragment jego twórczości. Przywiązywał dużą wagę do koloru, używał palety rozświetlonych,żywych barw. Stosował często technikę rozcierania konturów palcem.

Jesienne kolory Rzymu

Jak do tej pory pogoda wymarzona biorąc pod uwagę, że mamy już koniec października, a na termometrach wciąż 20°. Słońce przygrzewa dość mocno i rozleniwia niemal tak samo jak w czasie wakacji. Dzień jest już krótszy i to jeden z nielicznych znaków, ze to jesień. To, co zadziwia cudzoziemców przybywających do Rzymu, że rzymianie już pozmieniali garderobę na jesienną, kiedy na ulicach widać turystów wszystkich w letniej odzieży. Tak tu mają. Każda pora roku ma swoje zasady. Generalnie Rzym jesienią jest tak długo piękny dopóki nie pada. Jest pogodnie i słonecznie i na szczęście te potworne upały mamy już za sobą. Idealny czas na normalne życie w mieście. Ani nie dżdży, ani nie mży. Raz tylko lało od świtu do nocy, a korki samochodowe na jezdniach blokowały życie. Stacje metro zalało, ścieki na ulicach zatkane były liśćmi toteż pieszym nie pozostało jak przeskakiwać przez rwące potoki. Ostatnio już jakby trochę się ochłodziło i miasto nabrało blasku. Szeleszczą znów rude liście platanów po nużącym lecie i suszy, pojawiła się w mieście cala gama kolorów i rudych, czerwonych i złotych tylko dostojne pinie kontrastują swoimi zielonymi koronami na tle pogodnego nieba.

Ostatnia noc lata

Jeszcze jest pięknie i słonecznie. Jednak lekki chłód przypomina o zbliżającej się jesieni. Ostatnia okazja, żeby skorzystać z zaproszenia od koleżanki na roof party. Mieszkając w starym palazzo przy piazza Barberini i mieć taras na dachu – to jest naprawdę coś! Wędrując po Rzymie nie widać tych wyjątkowych miejsc. Sama namawiam turystów podczas oprowadzania by jak najczęściej patrzyli pod nogi – bo dziur w chodnikach co niemiara i można łatwo skręcić kostkę. Ostatnio obliczono, że w Rzymie jest 150 km dziurawych ulic.
Piękne ogrody na ostatnich piętrach wysokich kamienic to nie rzadkość – ale należy pamiętać, że to droga przyjemność i stać na nią ludzi zamożnych. Każdy metr kwadratowy w wiecznym mieście kosztuje fortunę.
Zatem na zaproszenie od koleżanki na przyjęcie na dachu ucieszyłam się co niemiara. Z nadzieją na piękny wieczór pędzę z dobrym winem na ostatnią w tym roku kolację na dachowym tarasie. To uczta duchowa. Siedzimy sobie wysoko, a wokół zapierąjący dech widok na cały Rzym. Gdy siadamy tak w wiklinowych fotelach nad miastem lśni jeszcze błękit. Nad ciemnymi dachami wznoszą się dzwonnice, ciągną się białe obłoki. Z jednej strony niebo płonie jeszcze lilioworóżowym kolorem a hen daleko już na błękicie odbija się jak srebrna perła sylwetka Kopuły nad bazyliką św. Piotra. Cudne pinie rozpościerają swoje szafirowe korony, jak złota bryła majestatyczny pałac na Kwirynale a w dalekiej perspektywie widać biały masywny Ołtarz Ojczyzny. Słońce uż zachodzi. Biją dzwony a Rzym powoli otula się w aureoli tajemniczego blasku ogarnia mnie uczucie nie do opisania. Śpieszę, żeby zdążyć zrobić kilka zdjęć w tę ostatnią noc mijającego lata.

Pochwalić się czasem warto!

Zwykle przechowuję takie listy w prywatnych pamiątkach, ale pomyślałam sobie, że dla osób, które zastanawiają się nad wyborem przewodnika po Rzymie, może być ważne poznanie opinii osób, które takie doświadczenia mają za sobą. Zatem postanowiłam, że pochwalę się. List pełen podziękowań jest od organizatora pielgrzymek. Pani LP dziękuję za miłe słowa, a wszystkich Państwa zachęcam do zwiedzenia Rzymu jesienną porą. Choć słyszałam, że w Polsce jest piękna pogoda, zaś w Rzymie – mimo, że to październik panują ciągle letnie temperatury.

 

Witam Pani Basiu,
>
>Bardzo dziękuję za bardzo dobrą dotychczasową współpracę oraz pomoc w
>organizacji pielgrzymki.
>Grupa wróciła zadowolona. Program został zrealizowany zgodnie z
>zakładanym przez nas programem.
>Pozostałe grupy, z wizyty w Rzymie i Watykanie, również wróciły zadowolone.
>Oczywiście, jak tylko będą chętni klienci na Rzym, będziemy nadal
>współpracować.
>
>Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo zdrowia oraz satysfakcji z dalszej
>pracy – IP

Na upały tylko włoskie jedzenie

Mieszkam w Rzymie ponad 20 lat i mimo, że jestem sercem, duszą i paszportem Polką to mój żołądek należy do włoskiej ziemi. Mam wielu polskich przyjaciół, którym opowiadam o cudownościach kuchni włoskiej i muszę przyznać, że nie wszyscy wierzą w to co opowiadam. Niektórzy wręcz mówią …Baśka, przecież to tylko makaron… Inni z grzeczności nie pokazują miłości do mielonego. Ale w tym roku coś się zmieniło. A wszystko to dzięki pogodzie. Dla Rzymian temperatura powyżej 30 stopni to norma i chciał nie chciał z czasem można przywyknąć, dla Polaków to spore wyzwanie. Łatwo mówić o takich upałach z radością, gdy jest się nad morzem i człowiek snuje się po plaży w skąpych strojach, gorzej gdy trzeba dobrze wyglądać i iść do pracy. Z radością zaczęłam odbierać telefony od niektórych przyjaciółek, które były w nie lada kłopocie co podać na stół podczas domowego przyjęcia. Baśka – co wy tam w te upały jadacie, no bo przecież sałatki w majonezie to ja chyba nie podam… pytała Bożenka. Jasne że nie! I uwierzyłam, że to jedyny moment by moim przyjaciółkom wiernym polskiej kuchni trochę tych Włoch przekazać. Zaczęłam biegać po restauracjach i robić zdjęcia, by można skopiować świetne pomysły. Kuchnia włoska jest taka prosta. Ważne by pamiętać, że danie musi być przygotowane tuż przed podaniem i cała tajemnica tkwi w połączeniu smaków. To tu we włoskiej ziemi łączy się owoce z szynką i ostre sery z delikatnymi warzywami. Pasuje cudownie. Postanowiłam, że pokażę Państwu trochę tych cudowności. Może skusicie się Państwo na kolację w Rzymie? Serdecznie polecam.

W samo południe

Upał, żar, gorące lato, nazywamy różnie stan, w którym zwykle jesteśmy od lipca do sierpnia (tak jest w przypadku Polski) lub od maja do września (to we Włoszech). Zabawne jest to, że mimo, że stan ten powtarza się co 12 miesięcy to nie wszyscy zdążyli przywyknąć do niego. Bywam w ukochanej Polsce kilka razy w roku, mieszkam na stałe w Rzymie i uwielbiam obserwować polskie niezadowolenie z „upałów”, które na krótko pojawiają się w mym kraju rodzinnym. Nigdy nie zaprzeczam i nie objawiam swojego stanowiska w tej mierze, ale w tym roku postanowiłam nie milczeć. Upały pojawiają się w Rzymie niby od niechcenia. Najpierw – a jest to czasem już w maju – pojawia się dzień nieco bardziej gorący, potem od niechcenia następny, a gdy zaczyna się czerwiec Rzymianie spodziewają się każdego dnia jeszcze wyższych temperatur. Mają świetne podejście do upałów i staram się ich naśladować. Po pierwsze nie biegają szybko, a w południe pozwalają sobie na wyciszenie i odpoczynek, dlatego wieczorem spotykamy we włoskich miastach odświeżonych, radosnych przystojnych Włochów gotowych do życia nocnego, a kobiety są dokładnie takie jak z kolorowych pism: świetnie ubrane, piękne i gotowe do tańca lub kolacji z przyjaciółmi. Patrząc na Włochów życzę moim rodakom, by naśladowali te nacje, które z upałami znają się dobrze. Gdy zbliża się południe należy zwolnić i odpuścić swoim najbardziej ambitnym planom. Patrzę z podziwem na młodych turystów, którzy w samo południe zalegają w cieniu na Placu św. Piotra i lekka drzemka lub rozmowa z przyjaciółmi jest dla nich ważniejsza niż zaliczanie kolejnych atrakcji turystycznych. Polecam pomysł: planując wyjazd do Wiecznego Miasta weźcie Państwo pod uwagę porę, gdy wyjazd jest planowany i oczekujcie od organizatora wyjazdu lub swego przewodnika takiego planu zwiedzania, by w samo południe trafić na kawę do historycznej lub w jakiś sposób wyjątkowej kawiarni, które w Rzymie są często niczym oazy na pustyni. Maleńkie ogrody, zacienione ławki i pyszne lody czy mała przekąska na zimno. Serdecznie polecam i zapraszam.

Pogoda dla bogaczy

Najpiękniejszy największy super elegancki bardzo drogi butik przy placu Hiszpańskim został otwarty kilka dni temu. Wielopiętrowy budynek z lustrami, marmurami, rzeźbami oraz salonami zaprojektowanymi przez najlepszych architektów jednym słowem luksus z absolutnie pięknymi kreacjami z brand Valentino. 50 lat twórczości najwybitniejszego kreatora mody włoskiej Valentino przeszedł w ręce Katarczyka. Plac przy Schodach Hiszpańskich to wymarzone miejsce na produkt eksportowy najwyższej jakości. Valentino ubierał większość Oskarowych gwiazd. Akcesoria, torby, kreacje sam zbytek i niezwykle ekskluzywne kreacje. Magazyn szczególny ze względu na klientelę, dla której cena nie ma znaczenia. Tu sprzedają marzenia, wchodzą piękne panie, drzwi otwiera kilku portierów w liberii. A ja z wypiekami oglądając wystawy podziwiałam z zewnątrz. Cudnie skonstruowane piękne czerwone suknie na równie pięknych manekinach. No i cóż okazuje się, że nie tylko bogaczom portier otwiera drzwi. Weszłam i kupić nie kupiłam ale sfotografowałam i efekt jest. Z radości wyfrunęłam na skrzydłach z tego sklepu tłumacząc sobie, że przecież nigdy bym nie założyła czerwonej sukienki.

Fryzjer czy raczej golibroda?

Ale broda!
Każdy chce mieć swoje 5 minut. i Okazuje się, że również panowie też lubią lansik. Pomoże im w tym Barber Shop czyli golibroda. W tym roku coraz więcej takich eleganckich salonów pojawiło się w Rzymie i widać zarabiają na tym niemałe pieniądze, czyli klientów nie brakuje! Chcesz zmienić look, osobowość, być wyjątkowym, fascynującym, a może intrygującym lub tajemniczym? Oto kapitalna okazja! Zaufaj Barberowi albo sam wybierz lub wymyśl sobie jak chcesz wyglądać. Trochę to nie z naszych czasów ale właśnie młodzi mężczyźni brylują spragnieni czegoś zupełnie nowego. U Barbera można przebierać w katalogach i wybrać sobie taką szpanerską brodę, a do tego też za odpowiednią opłatą zrobią odpowiednią fryzurę. Wyszukany smak i chwila przyjemności w takim salonie trochę kosztuje, za to jaka satysfakcja! Salon zmienia osobowość, możesz mieć satysfakcję a spragnione spojrzenia kobiet – gwarantowane!

Rzymski ogród różany….Warto!!!

Obszar, na którym teraz kwitnie ogród różany od XVII wieku był cmentarzem żydowskim. W 1934 roku cmentarz został przeniesiony do specjalnej sekcji cmentarza del Verano. Kilka lat później w 1950 roku rada miasta, za zgodą społeczności żydowskiej postanowiła otworzyć tutaj ogród różany. Podczas przebudowy zdecydowano zachować wspomnienie pierwotnej funkcji tego miejsca, ścieżki które dzielą grządki tworzą kształt menorah, siedmioramiennego świecznika, symbolu wiary żydowskiej. Obecnie w ogrodzie istnieje około 1100 różnych gatunków róż. Obszar dzieli się na dwie części, w górnej umieszczona jest kolekcja „starych róż”, a w dolnej części ogrodu można oglądać okazy róż, które zwyciężyły w poprzedniej edycji międzynarodowego konkursu róż, tzw. Premio Roma. Ogród jest otwarty dla zwiedzających od końca kwietnia do połowy czerwca w godzinach od 8.30 do 19.30. Wejście znajduje się przy via di Valle Murcia 7.

Arrasy

Dzięki Prezydentowi Republiki Włoskiej, oraz Prezydentowi Florencji i Gminy w Mediolanie we współpracy z Ministerstwem Dziedzictwa i Kultury, Expo 2015 oraz Fundacji Braccow Sali Corazzieri wystawiono dwadzieścia imponujących Arrasów z manufaktury tkaczy flamandzkich pochodzących z XVI w i stanowiących obecnie własność Florentyńczyków.
Unikalna wystawa i wspaniała okazja, aby po razpierwszy od 150 lat zobaczyć całą kolekcję arrasów z 1545 będących kiedyś własnością rodu Medicich. Historia tych arcydzieł sięga do czasów Cosimo I de 'Medici i jego małżonki Eleonory. Cosimo wielki mecenas sztuki, zapragnął przedstawić biblijną historię Józefa syna Jakuba w wyjątkowo trudnej technice sztuki,bo w arrasach. Zlecił przeto artystom Ponterom i Bronzino wykonanie 20 projektów arrasów opowiadających ową historię. Artyści żwawo zabrali się do rysunku i kartonów. Biorąc pod uwagę, że każde z wystawionych dziel ma ponad 6 m. wysokości to trzeba wiedzieć, ze arrasy najpierw są rozrysowane w proporcjach 1×1 a następnie dopiero przenoszone na warsztaty tkackie. Dopiero później tkane tzw. techniką gobeliniarską i doszywane do arrasu fragmenty haftowane, aplikowane, wyszywane i zszywane stanowią imponująca całość. Do arrasów użyto nici złotych „ciągnionych” nitki jedwabnej i wełny. Wszystkie sceny z epizodów z życia Józefa zamknięte są szerokimi pasami – ramami z bogatymi elementami przedstawiającymi martwa naturę. Cudo!
Rozbudowane sceny opowiadają nam, jak to wredni i zazdrośni bracia sprzedali swojego brata Józefa do niewoli egipskiej. Na szczęście jak to często bywało bystry i super inteligentny Józef zabłysnął na dworze króla egipskiego interpretując w trafny sposób sen Faraona. W konsekwencji Józef robi olśniewającą karierę, wybacza podstęp swoim braciom i cała rodzina godząc się i wybaczając podstępki trafia ponownie już do bogatego i sławnego Józefa. Całość opowiedziana jest ze szczegółami w 20 epizodach.
Ciekawostka: twarz głównego bohatera Józefa często przypomina wielkiego zleceniodawcę samego mecenasa sztuki i tak Józef, który był patriarchą Starego Testamentu ma twarz Cosimo Medici.

Rzym nocą

Pragnę zaprosić Państwa do Rzymu nocą. Oprowadzam wycieczki, grupy, indywidualnych turystów od lat i wiem, że gdy robi się ciepło, to zwiedzanie Wiecznego Miasta w godzinach południowych często nie ma sensu. Wyobraźcie sobie Państwo wyprawę na przykład w czerwcu. Czerwiec w Polsce jest cudowny, nareszcie ciepłe dni i wieczory po długiej zimie i chłodnej wiośnie. Turyści wysiadają z samolotu lub autobusu w Rzymie i okazuje się, że jest ogromna różnica w temperaturze i myśli na początku całkowicie nakierowane na zwiedzanie – biegną ku kolejnej wodzie mineralnej, zaś idąc w kierunku Piazza Navona z żalem mijamy zacienione kawiarenki, a przy Schodach Hiszpańskich wydaje nam się, że inne atrakcje już nie są takie ważne. Kobiety – co zrozumiałe – z trudem skupiają się na opowieściach o dawnych czasach i z roztargnieniem spoglądają na sklep Furla z cudownymi torebkami. Dlatego często namawiam moich gości na odwrócenie sytuacji. W ciągu dnia zwiedzamy na przykład słynne kawiarenki i modne butiki, a gdy robi się chłodniej, rozpoczynamy podziwianie historycznych miejsc. Tegoroczne iluminacje ułatwiają mi zadanie, bowiem niemal wszystkie obiekty są przepięknie oświetlone i wyglądają dużo lepiej niż za dnia. Popatrzcie Państwo na fotografie poniżej i… serdecznie zapraszam nocą do Rzymu.

Dzień kobiet po włosku

Właściwie to już mamy wiosnę. Szczególnie w soboty i niedziele roi się od ludzi. Kto może jedzie nad morze, a pozostali wychodzą do licznych w Rzymie parków. Nadejście wiosny zauważyłam już na Palatynie, gdzie zakwitły amarantem drzewa Judaszowe. Ale pierwszymi zwiastunami są zawsze piękne drzewa mimozy. Zakwitają dokładnie w dniu 8 marca. Te puszyste i delikatne kuleczki stały się też bardzo popularnymi kwiatkami i symbolem Dnia Kobiet. Na wszystkich skrzyżowaniach i ulicach sprzedają gałązki mimozy. To wielka wygoda dla panów, bo wyciągają rękę z samochodu i płacąc 1 eu mają rozwiązany problem kwiatów dla swoich kobiet. Kocham ten dzień we Włoszech, bo należy do wszystkich kobiet. Jest żółto, kolorowo i wesoło. Restauracje i bary są pełne kobiet. W cukierniach i licznych barach wystawiają kuszące torty i różne smakołyki w żółtym kolorze. Są przepyszne i tak delikatne, jak kwiatki na drzewach. Też szybko znikają z talerzyka, bo trudno oprzeć się takim delicjom. Ten jeden raz w roku kobiety zapominają o diecie.

Ogrody pomarańczowe

Jeśli zatęsknisz w Rzymie zaspokojem – to po całodziennym spacerze warto iść do ogrodu pomarańczowego. Najlepiej pod wieczór, gdy księżyc jest prawie w pełni. Wówczas idąc alejką wśród pomarańczowego gaju można dojść do tarasu. Na wzgórzu z tarasuw ogrodzie widać piękną panoramę widać cale miasto przecięte Tybrem. Na tle granatowego nieba rysują się perłowe kopuły nad bazyliką i kościołami a na sąsiednich wzgórzach widać ruiny cesarskich pałaców i charakterystyczne sylwetki włoskich pinii, a u stóp wzgórza w nurtach wijącego się Tybru odbijają się światła miasta. Nie ma tu tłoku zgiełku i hałasu. Spacerując uliczkami wysadzanymi drzewami po najbardziej eleganckiej dzielnicy z luksusowymi willami i ogrodami, i starymi kościołami. Można dojść do zgrabnego placu zaprojektowanego przez Piranessiego. Otoczony wysokimi murami klasztorów przyciąga uwagę kolejka, która ustawia się przed dużą bramą. Każdy turysta przykłada oko do mosiężnego kutego zamka czyli dziurki do klucza. Jedyny sposób na podglądanie tajemnicy skrytej po drugiej stronie olbrzymiej bramy jako że brama jest zawsze zamknięta.

Kalendarz Barbary

Żyję w mieście z ogromną historią. Jak w zwykłym kalendarzu całość podzieliłam na miesiące, pokazując różne chwile. Styczeń i luty to miesiące, w których może się wszystko zdarzyć i czasami nawet opady śniegu paraliżują miasto, wówczas jedynie dzieci i psy są szczęśliwe. Marzec to Dzień Kobiet, całe miasto zmienia kolor i klimat, bo w tym dniu panie dostają wiązanki mimozy – symbol delikatności, znak uwielbienia i szacunku. W kwietniu tracę głowę, bo to miesiąc, gdy na Awentynie rozkwitają tysiące krzewów różanych, a ja czuję nadmiar serotoniny. Uwielbiam te ogrody! Następny wyjątkowy miesiąc to maj – to przy okazji rocznica założenia Gwardii Szwajcarskiej, która zwraca uwagę swoimi wielobarwnymi uniformami. Generalnie już od maja zaczynam intensywną pracę z turystami i wówczas oprowadzam grupy, pielgrzymki, kolonie młodzieżowe oraz indywidualnych turystów. Wtedy moje życie stapia się z życiem przybywających do wiecznego Miasta gości. Jeśli czas pozwala, to polecam spacery wąskimi uliczkami, gdzie można poczuć klimat prawdziwego Dolce Vita, gdzie serwują lokalne potrawy i trunki. Nie wspomnę, że miesiące wakacyjne, to raj dla młodzieży, która znajdzie tu przepyszne lody i niedrogą pizzę w okolicy Fontanny Trevi. W czerwcu wyjątkowa uroczystość święto Bożego Ciała i sugestywna procesja z katedry na Lateranie do bazyliki Santa Maria Maggiore. Trzeba to przeżyć osobiście, by zrozumieć wielkość chwili. W lipcu w ciągu dnia mam na uwadze klimatyczne spacery na Campo di Fiori pełne straganów z owocami i warzywami. Istne szaleństwo kolorów, zapachów i folkloru. Tu życie tętni swoim rytmem. A od listopada nadchodzące Święta Bożego Narodzenia i ten klimat sami znacie Państwo z autopsji. I właściwie już nadchodzi następny Nowy Rok i pytanie, co przyniesie? Żeby było zdrowo, radośnie i kolorowo, a o reszcie zdecydujcie Państwo – pamiętajcie, że tu jestem przewodnikiem i że zawsze będzie mi miło wybrać się z wami na długi spacer po Rzymie.

Magia Bożego Narodzenia prosto z Rzymu

Nie wyobrażam sobie, żeby w święta Bożego Narodzenia nie odwiedzić Bazyliki Santa Maria Maggiore. W te radosne dni, gdy Bóg się rodzi, staram się zawsze przychodzić to z racji na wyjątkowy charakter tego miejsca. W absydzie lśniącej mozaikami przedstawiona jest koronacja Maryi, Chrystus siedzi na cesarskim tronie i nakłada jej koronę. A na dole w konfesji za balustradą jest relikwiarz z figurką niemowlęcia. Albowiem tu w konfesji przed ołtarzem głównym przechowywane są relikwie Żłóbka Świętego czyli Cunabulum Domini W srebrnym relikwiarzu z figurką Jezuska na wieku Zamknięte w drogocennej szkatule widoczne są relikwie pod postacią drewnianych szczątków czczonych jako Żłóbek Boży Właściwie nie wiadomo, od kiedy relikwie te znajdują się w Rzymie Prawdopodobnie trafiły tu w VII wieku, gdy w okresie podboju Ziemi Świętej przez Arabów pewien święty przesłał je papieżowi Teodorowi Faktem jest, że od tej pory pozostałości kołyski betlejemskiej przechowywane są w tej Bazylice To rzymskie Betlejem Wyjątkowe miejsce skupienia modlitwy i refleksji szczególnie w tych dniach, gdy rodzi się Bóg i staje się człowiekiem Wyżej ołtarz, a nad nim sklepienie nawy głównej, które ugina się pod ciężarem kasetonów wypełnionych złotymi rozetami Przed ołtarzem głównym w tych dniach ustawione są kaskady i girlandy z kwiatów gwiazd betlejemskich Jest kolorowo, świątecznie i uroczyście. Wnętrze bazyliki zdobione 36 mozaikami z V w. i tymi na łuku pokazującymi dzieciństwo Jezusa i jego Matkę. Majestatyczne to wnętrze z pięknie zdobionymi ścianami i wszelkim bogactwem rzeźb, kolumn, mozaik i kwiatów w tych szczególnych dniach wypełnione jest po brzegi wiernymi. Bazylika tak rzęsiście oświetlona stwarza splendor ze ścianami i absydą lśnią wszystkimi kolorami, a cudnie rozbrzmiewające organy i wyniesiony śpiew wiernych oraz modlitwy wypełniają wnętrze tej pięknej świątyni.

Hans Memling w Rzymie

Wystawa obrazów Hansa Memlinga wielkiego „spadkobiercy van Eycka i Rogiera van der Weydena nikogo nie rozczaruje.
Wiadomo, w salonach Scuderia na Kwirynale są zawsze eksponowane dzieła z najwyższej polki. Tym razem jest to malarstwo flandryjskiego artysty z XV w.
Hans Memling już za życia był sławny. Nie musiał troszczyć się o klientów. Oni sami zabiegali o względy artysty, co rzadko zdarza się w życiu artysty. Cenili go najbogatsi a jego sława zataczała szerokie kręgi. Robił portrety współcześnie uprzywilejowanym, jego klientami byli książęta, kupcy, bankierzy ich rodziny i bogate mieszczaństwo..
Wystawa zajmuje 2 piętra i naprawdę jest co oglądać. Na pierwsym piętrze są portrety, sceny rodzajowe i przepiękne nastawy ołtarzowe: między innymi Tryptyk Pagagnotti,Tryptyk Jana Crabbe, Tryptyk rodziny Moreel. innym imponującym dziełem jest Tryptyk Floreinsa od nazwiska ofiarodawcy.Niestety nie wystawiono Tryptyku z Gdańska z 1473 (dzieło, którym zawładnął w 1473 r. niejaki korsarz Benecke), ale to już zupełnie inna historia.Jednak jak to Włosi rozwiązali ten problem androidalnie i tak można go oglądać. A jeśli ktoś chce zobaczyć oryginał, to niech jedzie do Gdańska i przy okazji odwiedzi to piękne miasto. Podwójna korzyść.
Na drugim piętrze wystawiono dużo portretów, medaliony z wizerunkiem Matki Boskiej, zbiory sztuki sakralnej.
Piękne są Tryptyki, w których oprócz świętych pojawiają się rzeczywiste postacie donatorów, a w tło z często pojawiającym się krajobrazem wtopione są epizody życia codziennego a sceny religijne doskonale harmonizują z architektonicznym otoczeniem. Piękne zamki,fortece, pałace i nade wszystko przejrzysty pejzaż.
Jak tez cudna jest „Adoracja Pastuszków”..
Innym bardzo pięknym tematem są portrety. Sporo się ich zachowało, bo Hans Memling był mistrzem portretu i do tego artysta modnym „elitarno-snobistycznym”. Z jego talentu i umiejętności korzystali najbogatsi. Ten artysta był po prostu wspaniały!
Dużo jest więc pięknych kobiet z woalkami na twarzy namalowanych według wówczas obowiązującej mody. Na czas wystawy trafiły dzieła z prywatnych kolekcji np.: Royal Collection Londyn własność królowej Elżbiety II , Frick Collection z Nowego Jorku, Uffizzi z Florencji, Bruges. Jedyna okazja kiedy można poznać całokształt twórczości tego mistrza.

Koncert Francesco Rengi

Byłam, słyszałam i widziałam. Jesienny sezon zaczęłam od wspaniałego koncertu Francesco Rengi. Pojawił się na scenie Audytorium w Parco della Musica z okazji swojego albumu „Tempo Reale”, który wyszedł się w tych dniach. Ku wielkiej radości fanek księgarnia w Rzymie zorganizowała w przeddzień występu spotkanie z artystą. Ponieważ przez przypadek w tym dniu towarzyszyłam moim gościom więc i ja znalazłam się w tej księgarni na via Nazionale czekając ze znajomymi w kolejce po autograf. Fajnie, zobaczyłam artystę w innym świetle. Francesco z pięknym uśmiechem z czupryną czarnych kręconych włosów i wielką cierpliwością podpisywał albumy. Był czarujący, cierpliwy i oczywiście piękny! Jednak to co ujęło mnie najbardziej to wdzięk i entuzjazm, z jakim pozwolił się fotografować swoim fankom i chyba dlatego skusiłam się, żeby iść na jego koncert. Bilety po 60.00 eu rozeszły się jak świeże bułeczki. Mnóstwo ludzi zgromadzonych w sali im. Santa Cecilia powitało gwiazdę. Ta sala pomieścić może 2500 osób i wypełniona była po brzegi. Na koncercie artysta przedstwił nowe utwory a przy
L’Amore Altrove” publiczność zaszalała. Wszyscy śpiewali. Fajne klimaty, ciepły głos z modulacją tonów i tembru świetną muzyką na 6 instrumentów, znane teksty, artysta genialny, widownia też. To był ten koncert, który czyni ludzi radosnych. Francesco porywa, czaruje, jest zjawiskowy, śpiewa prosto do publiczności, a ci tańczą, podnoszą ręce i też śpiewają. Ta publiczność też zrobiła na mnie wrażenie. Aplauzy i czas ogólnej zabawy jest dowodem sukcesu i sympatii dla ego artysty. Po każdej piosence były owacje a koncert trwał o pół godziny dłużej. Piękne utwory, wdzięk i sensualny głos przystojnego Włocha sprawiły tę magiczną atmosferę i wspaniałe recenzje po koncercie. Zostaję fanką Francesca Rengi!

Czas na dynie

Nigdy nie fascynowałam się świętem Halloween. Wychowana w tradycyjnej rodzinie w Polsce zawsze byłam przekonana o tym, że koniec października i początek listopada należy przeżywać godnie i poważnie. Ale trudno nie zauważyć, że moda z dyniami jest wszechobecna. Widać je również we Włoszech. Cinecitta zaaranżowała na tę okazję Park rozrywki i horroru dedykowany dzieciom i ich rodzicom. Na tę okoliczność już od 25 aż do 31 października program przewiduje projekcje filmów, spektakle, zabawy. Jednym słowem zombi, horror, show i szukanie skarbów, a wszystko to w „Kids Parku” z myślą o …dzieciach.
Ja pozostanę przy starych tradycjach, a z dyni najwyżej ugotuję pyszny rem. Oto mój przepis:
Należy kupić: 1 kg dyni, 1 marchew, 1 cebulę, 2 ząbki czosnku, 3 szklanki bulionu drobiowego, sól, pieprz, 2 łyżki oliwy z oliwek, 1 łyżka śmietany 18%.
Sposób przyrządzenia: dynię obieramy, usuwamy pestki, kroimy na kawałki. Marchew, cebulę i czosnek obieramy i kroimy na mniejsze części. Wszystkie składniki wkładamy do garnka z grubym dnem, dodajemy oliwę z oliwek i podsmażamy, stale mieszając przez co najmniej 3 minuty. Warzywa zalewamy budyniem i gotujemy pod przykryciem około 30 min. Po tym czasie warzywa powinny być miękkie. Całość rozdrabniamy blenderem, aż zupa nabierze konsystencji kremu. Przyprawiamy solą i pieprzem do smaku.
Smacznego!

Każdy dzień jest inny

Rola przewodnika po Rzymie związana jest z realizacją trasy ustalonej wcześniej przez agencje. Początek – to wiadomo – Watykan, stąd do placu Navona, Panteonu i Kolosseum. Z przerwą pod fontanną Trevi. Tam w licznych barach można posilić się pizzą lub lodami. Ponieważ w tym roku październik jest wyjątkowo piękny to spełnieniem docelowej przerwy są lody. Warto było długo chodzić po to, aby później usiąść chociażby na bruku i wykorzystać 20 uroczych minut. Aczkolwiek jak już wcześniej pisałam fontanna Trevi jest ciągle w remoncie to lody zawsze smakują wyjątkowo. Grupa 17-latków właśnie żyje tą chwilą. Nie wszyscy jak się okazuje lubią to samo. Idąc do stacji metro Ottaviano natrafiłam na występy gościnne zespołu włoskiej młodzieży przebranej w kostiumy drużyny piłkarskiej AS Roma. Nie trzeba komentować emocji i zainteresowania przechodniów. Wiele osób chciało wziąć w tym udział. Młodzi przejęli inicjatywę na inny pomysł urozmaicenia tourne. Zabawne, wszystkim się podobało, emanowało dobrą energią. Sądząc po kondycji i wyczynach sportowo estradowych chyba tu rozpoczynali trasę turystyczną, czyli w okolicach Watykanu, w tle widoczne Mury Muzeów.

Osioł i murales

Na ścianach i w korytarzach często uczęszczanych miejsc publicznych znajdują się takie malowidła o bogatej tematyce. Czasami są ładne lub oryginalne lub zdarzają się byle jakie. Nie męczą oka i nie obciążają napisami z reklamą. Po prostu żyją własnym istnieniem, anonimowych artystów i przekazów. Najstarszy i znany w Rzymie jest „Asino volante” czyli” Latający Osioł”. To weteran, bohater związany legendami z historią Rzymu można przeczytać więcej na funweek-a Tor via Tor di Nona gli Asini volano i każdy Rzymianin wie, gdzie jest to malowidło. Dzielnica przy Tybrze w sercu miasta przy ul. Tor di Nona, Osioł przeżył wszystkie kryzysy. Chylące się w ruinę domy komunalne miały być zburzone, jednak kolejne zmiany w administracji miejskiej uratowały i stare budynki i ich „gościa” i bohatera zarazem. Kosmetyczne zabiegi wokół fasad budynków przy tej ulicy sprawiły, że i Osiołek przeżył lifting. To ważne, bo dzięki Osiołkowi ulica ta co raz częściej jest odwiedzana przez turystów. Tędy wiedzie droga z Bazyliki św. Piotra do placu Navona. Mało tego! Wzdłuż Tybru biegnie główna arteria i do tego po przeciwnej stronie Tybru jest imponujący Zamek św. Anioła. Z tej strony lud rzymski umawiając się pod „latającym Osiołkiem” ogląda latem spektakularne pokazy pirotechniczne wystawiane na tarsie Zamku św. Anioła.

Lato w Rzymie

Uwielbiam lipcowe noce w Rzymie. Jest cicho, powietrze niemal pachnie a niebo jest granatowe. Oczywiście nie wszędzie można dojrzeć ten wyjątkowy kolor, ponieważw Rzymie zadbano o piękną iluminację. Ulice, place, ważne pałace są pięknie oświetlone tworząc niemal bajeczną scenerię. Jest jeszcze jeden powód, dla którego wolę nocne poruszanie się po ulicach Rzymu – w ciągu dnia po prostu się nie da! Temperatura dochodzi do 38 stopni, nagrzane mury potrafią dodać jeszcze dwa, trzy stopnie. Wielu turystów to nie zraża i mimo upałów starają sięzwiedzić jak najwięcej. Podziwiam ich upór i determinację. Zawsze zapraszam Państwa do Wiecznego Miasta proponując coś szczególnie pięknego w danym momencie. Ale teraz mam poważne wątpliwości, czy przyjazd tu letnią porą to najlepszy moment. W Rzymie rozpoczęły się liczne prace remontowe zabytków lub ulic. Nie można zobaczyć Fontanny di Trevi bo jest cała w rusztowaniach, a na turystów czeka jedynie wanna z wodą, gdzie można wrzucić pieniążek mając nadzieję na powrót do Rzymu. Będzie on konieczny, jeśli przyjechało się tu, by zobaczyć najpiękniejszą fontannę na świecie! Trudno przejść via Babuino – ulicą największych projektantów na świecie, ponieważ na głównym jej odcinku cała droga jest rozkopana i można przejść wyłącznie bokiem. Panuje tu teraz taki ścisk, że o delektowaniu się wystawami Prady,Gucciego, Louis Vitton należy zapomnieć. Z listy ważnych miejsc należy skreślić Schody Hiszpańskie. Te nie są na szczęście w remoncie, ale gdy starym zwyczajem siądzie się na nich dla odpoczynku zamiast podziwiać fontannę Barcaccia Berniniego można popatrzeć wyłącznie na ścianę plastiku informującą, że trwa tu remont. Mało romantyczne! Oczywiście Rzym ma długą listę atrakcji i na pewno wszyscy, którzy zdecydują się na przyjazd w sierpniu nie będą się nudzić, ale trochę szkoda, że właśnie w szczycie sezonu te remonty trwają.

Rzymskie życie nocą

Słynący z rodzinnego trybu życia Włosi uwielbiają jadać w restauracjach! Wieczorem, kiedy już robi się ciemno, upał staje się mniej dotkliwy i pojawia się leciutki wiaterek Rzym zaczyna żyć. Na ulice wylegają młodsi i starsi Rzymianie. Piękne Włoszki ubierają seksowne sukienki, buty na obcasach i wychodzą na spotkania ze swoimi mężczyznami lub koleżankami do restauracji. Rozpoczyna się wielkie biesiadowanie. Dla przeciętnego Włocha wizyta w restauracji nie jest wielkim wydatkiem. Oczywiście można pójść do drogich lokali, gdzie jeden wieczór może kosztować miesięczną pensję. Ale te, o których dziś opowiadam Państwu – nie są drogie. Włosi spędzają w nich długie wieczory. Dla mnie – przybywającej tu lata temu Polki – zadziwiające było to,że życie restauracyjne toczy się na ulicy. Oczywiście każda restauracja posiada eleganckie, wysmakowane wnętrza, ale w letnie wieczory goście wolą siedzieć na zewnątrz. Pięknie oświetlone, otoczone zielenią i donicami pełnymi kwiatów stoły tworzą magiczny klimat. Stoliki zajmują place, ulice, siedzi się przy stole a obok przechodzą inni z zakupami, zwiedzający czy śpieszący do domów po pracy. Nikomu to połączenie nie przeszkadza, nie ma mowy o zajęciu pasa drogi, o jakimkolwiek kłopocie. W rzymskiej restauracji nie tylko chodzi o to, by zjeść dobry posiłek. Ważne jest, by spędzić miły wieczór, dlatego
każdy kelner musi być miły i przyjmując zamówienie zwykle potrafi zagadnąć o pogodzie lub o tym, co danego dnia wydarzyło się w Rzymie. Jest gwarno i wesoło. Biesiadowanie tu trwa długo.Na stołach pojawiają się pyszności, włoskie jedzenie jest proste, musi być świeże i najlepszego gatunku. Do tego wino i na koniec koniecznie kawa i coś słodkiego. Dla Rzymian wieczór na mieście często nie kończy się w jednej restauracji. Letnie noce są tutaj tak cudowne, że żal je kończyć za wcześnie. Wszystkim, którzy wybierają się do Rzymu letnią porą serdecznie polecam wieczory w restauracjach. Chętnie podpowiem, do których warto trafić i dlaczego. Zapraszam.