Włosi uwielbiają jeść. Ale dla Włochów jedzenie to nie tylko wchłanianie zasobu niezbędnych dla życia kalorii. Jedzenie to celebra, to sposób na utrzymanie więzi rodzinnych i przyjaźni. Włosi jadają wszędzie – najczęściej oczywiście w domu, w rodzinnej atmosferze, w licznej rodzinie, z którą można przedyskutować każdy problem. W Rzymie najczęściej jada się na….. ulicy! Piękne place, wąskie uliczki zapełnione są mniejszymi i większymi stolikami, przy których jada się cały wieczór. W ciepłe, letnie wieczory po upalnych dniach nie chce się wracać do domów. Włoska zima nie jest tak przykra jak ta na północy Europy, ale jednak nie nastraja do przesiadywania na zewnątrz. Rzymianie więc szukają oryginalnych, ciekawych miejsc, by spożyć swoje ulubione danie. Polubiłam te włoskie zwyczaje i zawsze udaje mi się znaleźć wyjątkową restaurację na wyjątkowy wieczór z przyjaciółmi lub dla wymagających turystów.
Author: Artur Paliński
Młode turystki z Polski
Czy ktoś z Państwa marzyłby o oglądaniu Panteonu na leżąco? Nigdy! takich rozkoszy i takiej wygody nie można sobie wyobrazić nawet w Rzymie…. no chyba że się jest Ninką i ma się…. siedem miesięcy! Wszyscy czekają w kolejkach, kupują bilety, czytają książki, wypożyczają słuchawki, a moja dzisiejsza turystka leży sobie wygodnie w wózeczku i leniwym spojrzeniem omiata freski Michała Anioła w Kaplicy Sykstyńskiej.
Dziś bohaterkami dnia były Julka, Marysia i Ninka. Siostry w wieku 7 i 6 lat oraz 7 miesięcy. Julkę i Marysię ciekawi wszystko wokół, są śliczne, miłe i bardzo rezolutne. Mam nadzieję, że zapamiętają Rzym na długo a zwiedzanie nie było dla nich nużące. Ninkę zapamiętam na zawsze. Kiedyś przecież przyjedzie do Rzymu ponownie i może pomyśli: ja już to przecież widziałam, tylko wyglądało to trochę inaczej.
Ukryte zakątki Rzymu
Prastare Miasto nad Tybrem ciągle podtrzymuje tradycje dawnych podróżników – mówiąc kolokwialnie – turystów i pielgrzymów. Takie miejsca jak: Watykan czy Rzym antyczny są w programie każdej wycieczki.
Wieczne miasto pokryte jest trasami, które prowadzą przez wąskie ulice, znane fora, sławne place, wzdłuż pięknych rezydencji tworząc gęstą sieć na mapie Rzymu. Pomimo tego tłumnie przybywający tu turyści nie zawsze mają czas na wypady w głąb miasta. Korzystając z przywileju rzymskiej obywatelki (sic!) mam wiele okazji na odnajdywanie zakątków, zaułków, dziedzińców i rezydencji kryjących tajemnice wzniosłych rodów lub historie tego miejsca. Powstawały one w różnych epokach i liczni artyści projektowali te luksusowe siedziby czy imponujące fontanny. Bieg czasu i lud rzymski okraszał na swój sposób dodając i tworząc kolorowe rynki, zwyczaje, legendy. Właśnie o tym wszystkim opowiadam dziś Japonce – mojej wiernej słuchaczce, która w programie „optional” czyli fakultatywnie i z wielką fascynacją podziwia wraz ze mną te rzymskie „perełki”.
Campo di Fiori dla rzymian to…
….miejsce szczególne nie tylko ze względu na posąg Giordano Bruno, ale przede wszystkim ze względu na olbrzymie ilości kwiatów, ziół, warzyw i owoców. Włosi cenią sobie bardzo świeże, dobrej jakości warzywa i owoce i właśnie na Campo di Fiori mają pewność, że je kupią. Olbrzymia ilość straganów prowadzonych od lat przez te same osoby dają pewność zakupu towarów świeżych, pochodzących z małych i dużych gospodarstw z okolic Rzymu. Każdego dnia od świtu słychać wrzawę, rozmowy i nierzadko śpiew straganiarzy, którzy zachęcają do zakupów na rynku. Można tu kupić niemal wszystko: owoce, warzywa, kwiaty i niezwykle chętnie używane przez Włochów zioła. Tylko tu można spotkać tak wiele gatunków makaronów: muszelki, kolanka, wstążeczki, motylki, frędzelki, pędzelki przyprawiają o zawrót głowy. Tylko rodowita Włoszka potrafi prawidłowo dobrać właściwy makaron do sosu. Tu – na Campo di Fiori – wszystko jest tak kolorowe i pachnące, że przyciąga swoim urokiem nie tylko potencjalnych nabywców lecz również artystów, którzy rozkładają się ze swoim warsztatem i starają się na swych płótnach utrwalić moment tej cudowności.
czas dla siebie
Ostatnie święta dały mnie i mej rodzinie okazję, byśmy więcej byli ze sobą. O dziwo! nagle wydało mi się, że nie znam za dobrze mego męża, który jest jakby nowy… Zawsze wiedziałam, że jego pasja to muzyka, której poświęca się bez granic. Tak bardzo jest ważna, że w naszej piwnicy stworzył klub. To wspaniałe miejsce, gdzie można nie tylko posłuchać dobrej muzyki – czasem w wykonaniu mego męża ale również przenieść się w lata 20-te. Fotosy, meble, niezwykła kolekcja instrumentów pozwala zapomnieć, który mamy rok i wyobrazić sobie, że właśnie zaczęło być modne tango argentyńskie. Oboje lubimy spędzać czas w tym naszym klubie przy szklance Porto słuchając muzyki rodem z Buenos Aires.
Nowy 2011 Rok
Włosi lubią się bawić. Robią to od święta i na co dzień. Ale sylwestrowa noc jest dla wszystkich wyjątkowa! Tuż przed północą wszyscy wylegają na ulice, by wspólnie odliczać ostatnie minuty do Nowego Roku. A potem to jest już jedna wielka zabawa. Ten Sylwester był wyjątkowo udany, zabawa musiała być przednia skoro butelki po szampanie można znaleźć w różnych dziwnych miejscach, na przykład na szczycie fontanny przed kościołem. Widoczna jest też pomysłowość Rzymian jeśli chodzi o podróżowanie w Sylwestra. Ten Fiat 500 miał dodatkowy hamulec przedni w postaci odbojnika od żaglówki, na wypadek gdyby kierowca nie był w stanie sam zahamować. A po upojnej nocy można kupić balonik… taki dziecinny!
Bambini Italiani
Włosi mają totalnego bzika na punkcie strojenia dzieci. Maluchy w dorosłych kreacjach to wcale nie rzadkość we Włoszech! Stojąc przed wystawą z dziecięcymi ubrankami nie mogę oderwać wzroku od tych pięknych ciuszków. Istne cacka! Wszystko jest ładne, bardzo funkcjonalne i wygodne. Kaszmirowe sweterki, aksamitne sukieneczki, tiulowe spódniczki, sztruksowe spodenki, niebieskie pikowane kurteczki i cudne dodatki. A wszystko w mikroskopijnych rozmiarach. Rzeczy dla maluchów projektują najlepsi styliści, dlatego w takich sklepach jak Cicogna – specjalizujących się w dziecięcych cackach – ceny też są odpowiednie.
Kup misia!
Już grudzień, zatem przygotowania do świąt idą pełną parą! Dziś o sklepach z zabawkami. W ubiegłym tygodniu otwarto przy placu Weneckim nowy sklep Fabrykę Zabawek. Zabiegani rodzice, którzy każdego dnia mają coraz więcej pracy, chętnie idą z dziećmi do krainy dziecięcych marzeń, krainy czarów. Rodzice pozbywają się wyrzutów sumienia, że rekompensują dzieciom wieczny brak czasu, a dzieci szaleją. Zatem wszyscy zadowoleni! A co w Fabryce Zabawek??? WSZYSTKO O CZYM MOŻE ZAMARZYĆ DZIECKO! Kolorowe pluszaki kuszą miękkim futerkiem, z choinki uśmiechają się zwierzątka, na półkach leżą wypasione miśki.
Nowe tajemnice starego Kolosseum
Nie do wiary, że już połowa listopada. Niedzielny poranek wita mnie promykami słońca. Wstaję wcześnie, bo przede mną ciekawe zwiedzanie. Tym razem to ja będę w roli turystki. Umówiłam się z archeologiem na wejście do piwnic w Kolosseum. Kilka dni temu otwarto podziemia i niełatwo się tu dostać. Jestem ogromnie ciekawa, gdzie zaczynała się historia miejsca związanego z krwawymi igrzyskami na arenie. Dwa piętra niżej pod powierzchnią sceny odbywał się ogromny ruch. Transport zwierząt, dekoracji i sprzętu potrzebnego do igrzysk, być może ostatnia wieczerza gladiatorów – jednym słowem ruch jak w Rzymie. Wszystko to prawie 2 tysiące lat temu, kiedy oświetlano podziemne pomieszczenia pochodniami (stąd liczne pożary) a poruszanie się na tych wąskich trasach było igraniem ze śmiercią. Na arenie walczyli gladiatorzy a w podziemiach w pocie czoła pracowało wielu ludzi, od których poniekąd zależał sukces widowiska. Ale o tym będę już opowiadać moim turystom. Na scenie kończyli swój żywot gladiatorzy, którzy mieli pecha w walce. Wyobrażam sobie, jak tutaj musiało być przed wiekami, kiedy Kolosseum zapełniało się Rzymianami i słychać było odgłosy walk i ryk ranionych zwierząt.
Jestem na korytarzu najwyższego piętra w Kolosseum, które swoją wielkością i wspaniałością przewyższało wszystkie ówczesne amfiteatry. Stąd kiedyś rozpościerał się wspaniały widok na Palatyn. Tam mieszkali cesarze a ich pałace uważane były za cud świata. Teraz przede mną rozpościera się jedynie widok ruin po świątyni Romy i Venus. Pozostały tylko nisza i kikuty kolumn z dawnego pronaosu. A hen po lewej stronie najstarszy Łuk Vespasiana i Tytusa i tam w dolinie miejsce, gdzie biło serce Imperium to Forum Romanum. Teraz spacerując w korytarzach Kolosseum, gdzie kiedyś na najwyższych piętrach panował chaos: kobiety, dzieci i mężczyźni z niższych sfer mieszali się w tłumie i z tej wysokości oglądali igrzyska na arenie. Patrycjusze, ekwici, adwokaci i senatorzy mieli swoje loże na niższych piętrach. Tu panował porządek. W czasach potęgi Imperium Rzymskiego widać tu było przepych: ściany ozdabiały marmury sprowadzane z całego świata, w zacienionych korytarzach były fontanny, caupony i wiele pięknych ozdób z metalu, po którym pozostało do dziś widoczne tylko to okucie. Pomimo zagubionych już dziś wspaniałości Kolosseum zachowało swoje dostojeństwo i wielkość po minionych czasach.
Już jesień
Wieczne miasto w dalszym ciągu wita swoich turystów piękną pogodą. Ci, którzy zaczynają swoją wędrówkę od Watykanu ciągle muszą liczyć się z długą kolejką. Jednak przezorni mogą już za niewielką opłatą kupić bilet on-line unikając w ten sposób wyczekiwania. Opłaca się, bo mając do dyspozycji mało czasu i chcąc zaliczyć najważniejsze miejsca w czasie wędrówki po Rzymie warto do ceny biletu dopłacić 3 euro i zacząć wizytę od Muzeum Watykańskich.
Korzystając z ostatnich sygnałów pięknej jesieni wybrałam się na spacer do miejsc gdzie turystów jest jak na lekarstwo. Nawet tubylców „wywiało”, bo drzwi zamknięte na 10 spustów. Spokój, piękne cyprysowe aleje i szum ściekającego strumyka wody z fontanny, którego twórca jest nasz polski artysta Mitoraj. Ulice też puste, ale taki spokój to miód dla duszy porównując „Wieczne Miasto”. Włoska stolica jest ogromnym miastem i poruszanie się poniżej jest czasami strasznie. Wielu kierowców ma za nic obowiązujące przepisy. Piesi też przechodzą przez ulice w tych miejscach, w których im pasuje. Dlatego spacer po pustych alejkach jest ukojeniem i czasem na zebranie własnych refleksji.
Ciężkie życie kobiety…
Zmiana garderoby to największy problem kobiety niemal każdego dnia, a szczególnie u progu nowego sezonu. Jakże dobrze znam ten problem: otwieram szafę i myślę: „w co by się tu dzisiaj ubrać?”, kilka sekund później przychodzi kolejna myśl: „nie mam co na siebie włożyć!” … a wystawy kuszą nowymi kreacjami. Najgorsze, że mnie podoba się to co najdroższe. No, ale to przecież nie moja wina! Skąd mam znać ceny, skoro na wystawach ich nie ma! Przechodzę ulicą, coś ciekawego zatrzymuje mój wzrok. Siłą rzeczy trzeba wejść do sklepu, choćby po to, by sprawdzić co to nam się spodobało i zobaczyć co się teraz nosi. A jak się wejdzie do takiego sklepu to człowiek już przepadł! Tyle pięknych rzeczy i już nie wiadomo czy oszczędzać, czy też może warto wydać więcej i kupić jakiś firmowy drobiazg na „lansik”? Najlepiej w takich sytuacjach doradzi szczera koleżanka bo na męża nie ma co liczyć. Faceci nie lubią chodzić po sklepach więc najpierw coś trzeba upolować a później dopiero wyciągnąć męża do wybranego wcześniej sklepu. Wtedy należy dokonać upragnionej transakcji a mąż już nie ma wyjścia i godnie wyjmuje portfel. Przynajmniej u mnie tak to działa! Czego każdej kobiecie życzę!
Ciągle w biegu
Praca przewodnika wymaga nie tylko wiedzy ale i kondycji fizycznej, bo takie bieganie po schodach na Palatynie to jak godzina w fitness klubie łącznie z sauną. Skoro to takie dobre, to człowiek zapomina o bożym świecie i biega aż do zmierzchu po ruinach. O spotkaniach towarzyskich raczej nie ma mowy. Z koleżankami przewodniczkami mijamy się prowadząc swoje grupy, wymieniamy pozdrowienia i biegniemy dalej. Zatem okazje, by razem usiąść przy stole i porozmawiać z koleżankami po fachu zdarzają się nader rzadko. Ale szczególną datą dla nas jest 16 października, gdy na Piotrowym tronie zasiadł Polak Jan Paweł II i to jest okazja do spotkania w licznym i wyjątkowym gronie Polaków. Przy naszym stole zebrała się grupka znajomych pilotów i przewodników z Agencji Frater. Było dużo miłych wspomnień i wymiana cennych doświadczeń, które często przydają się w praktyce turystycznej.
Kulturalna jesień
W Rzymie kojarzy się z serią rozpoczynających się wystaw, koncertów, widowisk teatralnych i rozmaitych kursów.
Dziś chcę napisać o Audytorium. Można powiedzieć, że wszystkie drogi prowadzą do Audytorium. Prawie na każdym skrzyżowaniu ulic jest tabliczka wskazująca na ten kierunek. Zaprojektowane przez współczesnego sławnego architekta Renzo Piano. Audytorium lub Parco della Musica zajmuje powierzchnię 55.000 m kwadratowych. Podczas budowy tego kompleksu natrafiono na ruiny domów pochodzących z 500 r. p.n.e., wkomponowano je w atrium teatru. Enklawy składające się z trzech sal „Sinopoli”. Dodatkowo mieści się tu ruchoma scena, „Santa Cecilia” i Sali Petrassi, z fosą dla orkiestry, Amfiteatru, Teatru Studyjnego, sali nagrań, sklepów muzycznych itd.
Ogromne sale przeznaczone na koncerty muzyki symfonicznej, rockowej, pop, jazz, elektronicznej, etnicznej a oprócz tego na festiwale teatralne, taniec, poezję. Największa sala Santa Cecilia ma 3000 miejsc. Wystarczy wspomnieć, że sufit jest wyłożony 26 panelami w formie gigantycznych łupin o powierzchni 180 metrów kwadratowych. Sala ta to ogromne pudło rezonansowe. Wszystkie sale łączy eleganckie foyer. Z zewnątrz cała ta konstrukcja przypomina w swej formie 3 ogromne żuki i właśnie tak nazywają „scarabei” ją Rzymianie.
A kiedy nasycisz swe zmysły słuchu i wzroku to zawsze jest jeszcze pora na spacer…..
Wyrzuty sumienia uczciwej kobiety
A kiedy już zaszalejemy i mamy w torbie dwie nowe pary pięknych butów ogarniają niemal każdą kobietę wyrzuty sumienia. Niektóre z nas działają impulsywnie – i dochodzi nawet do zwrotu świeżo zakupionych szpilek. Ale na szczęście większość z nas nie decyduje się na tak ekstremalne rozwiązania. Stary sposób na poradzenia sobie z własnymi wyrzutami sumienia to prezenty dla pozostałych członków rodziny. W Rzymie dla dzieci polecam…. buty! Są słodkie! Projektanci butów dla maluchów dokładają starań, by buty były jak najlepszej jakości i jednocześnie śliczne. Kolorowe, z dekoracjami, które można wymieniać, by pozostać w zgodzie z kolorem lub wzorem sukienki lub spodenek.
Kiedy maluch już jest ubrany pozostaje nam prezent dla mężczyzny naszego życia. I tu pojawia się problem. No bo co można kupić facetowi? W dodatku nie tak drogiego – bo wcześniejsze zakupy już wystarczająco nadszarpnęły nasz budżet. Krawat, zapalniczka, film – odpadają – nudne i w dodatku wiele razy już trenowane. No i tu nie ma sprawdzonych wzorów. Ale jestem przekonana, że każda z nas ma swoje sposoby na własnego mężczyznę. A gdy je zastosujemy – nareszcie możemy cieszyć się szpilkami! Ciężkie jest życie kobiety!!!
Buty – moja miłość
Nawet mój mąż toleruje drugą miłość mego życia – buty! Na nieszczęście mieszkam w Rzymie – w stolicy kreatorów mody i najwspanialszych najpiękniejszych butów na świecie. Podobają mi się .. wszystkie. Na usprawiedliwienie kolejnych par znoszonych do domu mówię sobie, że przecież ukończyłam projektowanie obuwia w łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych i gdyby nie pewien przystojny Włoch to pewnie wylądowałabym jako projektant w polskim Chełmku. No a skoro losy potoczyły się inaczej – to mogę jedynie oglądać – no i czasem kupować kolejne cudeńka na nogi. A teraz!!!… a teraz są wyprzedaże i za całkiem niewielkie (jak na Rzym!) pieniądze można kupić odlotowe, wysokie obcasy. Polecam wszystkim kobietom zaglądanie do rzymskich sklepów w okresie saldi i polowanie na włoskie buty. Są kolorowe, mają wyrafinowaną formę, wykonane z miękkiej skóry i zawsze będą przedmiotem westchnień co najmniej kilku koleżanek!
Chiostro
Pierwsze dzieło Bramantego w Rzymie to krużganek przylegający do kościoła S. Maria della Pace. Kardynał Carafa w 1500 roku zamówił Chiostro del Bramante ku chwale Boga i boskiej Marii dziewicy dla kongregacji Laterańskiej. Ten genialny architekt zaprojektował dziedziniec na planie kwadratu z doryckimi pilastrami na zmianę z korynckimi kolumnami podtrzymującymi arkady. Pod portykami można podziwiać herby wielkich rodów rzymskich łącznie z wyrzeźbionym tu i tam kardynalskim kapeluszem fundatora – przyszłego papieża Pawła IV. Są to również liczne inskrypcje i 2 sarkofagi z marmurowymi posągami.
Od jakiegoś już czasu w tym miejscu bogaci sponsorzy urządzają dla swoich Vipów bankiety z obficie zastawionymi stołami i eleganckim barem ustawionym pod grobowcem biskupa Boccacci i Loranzo Gerusio. Można powiedzieć, że w tym mieście, w którym wszystko może się zdarzyć, duch epoki zdominowany został przez nowoczesne public relations i twórczość kulinarno-rozrywkową. Tak oto w sercu miasta w Chiostro Bramantego w sąsiedztwie sarkofagów odbywają się uroczystości „niech żyje bal” drugi raz…
Wartościowa Sybilla
Na małym placyku wciśnięty między dwiema wąskimi uliczkami stoi kościół Santa Maria della Pace. Wzniesiony został z woli papieża Sykstusa IV, zaś za Leona X w roku 1514 ozdobiony pięknymi freskami przez mistrza Rafaella. W pierwszej kaplicy na prawo od głównego wejścia na arkadzie nad kaplicą Chigich Mistrz wymalował postacie Sybilli: frygijskiej, perskiej, tiburtyńskiej i kumeńskiej. W czasie gdy Santi rozpoczynał prace nad kaplicą Chigi, Michał Anioł kończył swe wiekopomne freski w Kaplicy Sykstyńskiej. Zarzucano ponoć Rafaellowi, że skopiował dzieło swego artystycznego rywala. Jednak gdy nadszedł moment do zapłaty za wykonanie dzieła a Chigi ociągał się z wypłaceniem ostatniej raty to wówczas sam Michał Anioł jako rzeczoznawca stanął po stronie Rafaella twierdząc, że same twarze Sybilli warte są wskazanej kwoty należności. Chigi pospieszył natychmiast z wypłaceniem honorarium obawiając się, że Rafael zacznie liczyć dodatkowe kwoty za ręce i szaty Sybilli.
Gorące lato
Otrzymuję wiele sygnałów z Polski o wysokich temperaturach. Ponad 30 stopni. No cóż ja też nie lubię upałów, ale mnie jest łatwiej, ponieważ od wielu lat funkcjonuję w bardzo wysokich temperaturach. Cóż, słońce ukochało sobie Rzym i świeci bez opamiętania. Trudno sobie radzić – szczególnie gdy się pracuje – tak jak ja – na ulicy! Ha! tylko proszę bez skojarzeń! Przecież przewodnik najczęściej chodzi ulicami – po to by pokazać turystom piękną architekturę miasta lub by dość do kolejnego cudnego miejsca, bez którego zwiedzanie Rzymu byłoby niezaliczone.
Rzymianie jeśli nie muszą pozostać w Rzymie na lato – to uciekają nad morze. Lepiej sytuowani – a bez urlopu – wyjeżdżają do swoich domów położonych w nadmorskich miasteczkach blisko Rzymu, by móc co dzień dojeżdżać do pracy. A tacy jak ja mieszkają w centrum i codziennie radzą sobie z upałami tak jak umieją. Poniżej kilka pomysłów!
Impresjoniści w Rzymie
W salonach Pałacu Wiktoriańskiego w Rzymie wystawiono dzieła Impresionistów: Pissarro, Monet, De Nittis, Morisot.
Nazwa Impresjonizm pochodzi od obrazu najbardziej konsekwentnego z impresjonistó Claude Monet pt.: „Impresja – wschód słońca”.
Na wystawie obejrzeć można dzieła z „Salonu Odrzuconych” – a wiec malarstwo Pissarro, Sisleya, Corota, Monet i innych. Mnie zachwyciły (między innymi) cudne dwa płótna „Nenufary”, w których Artysta zacierał kontury tworząc abstrakcyjne formy barwnych plam. Impresjonizm to wrażenie ulotności chwili, gra światła, promieni słońca i grających w plenerze, bo głównie to barwne pejzaże zostały tu wystawione. Trawa, gdzie kontury rozpływają się w jedno wrażenie blasku.
Na wystawie zabronione jest fotografowanie, ale – jak tak bardzo kusi – by – ukradkiem – korzystając z ulotnej chwili utrwalić choć kilka impresji.
Krowy turystki
Przyzwyczailiśmy się do widoku krowy takiej jak na zdjęciu obok: stara poczciwa mućka, z łatami i na pięknej łące. Niemal słychać jak robi: muuuuuu.
A tu proszę! Jakie zaskoczenie! Krowy – turystki pojawiły się na ulicach i placach Rzymu. Ale tego za mało! To są krowy wyjątkowe! Każda innej maści i charakteru. Są kolorowe, niebieskie, komiksowe i w dziwnych obrożach! Podobno całe stado wędruje po stolicach zachodniej Europy. Do 5 lipca można je podziwiać w Rzymie – wedle mej rachuby jest ich ponad 30. A potem cóż … znowu w świat. Wszak to krowy międzynarodowe!
Włoskie zaślubiny
Włosi to naród szalenie tradycyjny. Śluby we Włoszech są szalenie efektowne, przygotowania trwają – podobnie jak w Polsce – długo i każda panna młoda dba, by tego dnia być najpiękniejszą na świecie. Zwyczajem rzymskich młodych par jest fotografowanie się na tle Kolosseum lub Łuku Triumfalnego. Ale dzisiejsza panna młoda chyba się rozmyśliła? Może zmieniła zdanie? Może kierowca wpadł jej w oko? On też porzucił auto i znikł….
Majowe dni….
Gdy będę w Polsce muszę wybrać się koniecznie do Chełma. Mimo że znam wiele nasz kraj dobrze to w Chełmie nigdy nie byłam. Aż dziwne, prawda? Weekend 8-9 maja spędziłam z grupą właśnie z Chełma. Po tych dniach zostanie wiele wspomnień i przyjaźni. Agencja Frater, organizator wycieczki – jak zawsze – NIEZAWODNA! A wszystkim chełmianom – dzięki! Poniżej kilka fot z Rzymu, których autorem jest pan Wojciech Manowiec.
Bezpieczny Tybr
W historii Rzymu Tybr był przez całe wieki bardzo niebezpieczną rzeką i wiele razy zagrażał rzymianom. Problemy skończyły się w XIX wieku, kiedy to zbudowano potężne wały, zaś koryto rzeki zostało uregulowane. Niszczycielski żywioł został okiełznany. Aby jednak zapobiec przykrym niespodziankom, to na moście Cavour lokalne władze ustawiły „wodomierz” i poziom ugrowo-zielonej wody jest czujnie obserwowany – szczególnie wiosną. W tym roku w Tybrze woda podniosła się o kilkadziesiąt centymetrów. Jednak taki poziom nie zagraża miastu.
W Tybrze nie wolno się kąpać, ale bardzo popularne są sporty wodne takie jak: kajakarstwo czy wioślarstwo. Dzięki łagodnemu klimatowi można te sporty uprawiać niemal przez okrągły rok. Tybr więc nie kojarzy się od lat z niebezpieczeństwem ale z cudnym szlakiem spacerowym. Wzdłuż Tybru – na wzgórzach rozciągają się luksusowe kluby z basenami, kortami tenisowymi, fitness klubami i spa. Niżej nad samą wodą zbudowane zostały trasy spacerowe i rowerowe szlaki. Latem zaś usypywane są na platformach plaże i instalowane małe publiczne baseny, tak by stworzyć w sercu miasta namiastkę plaży, którą Włosi – a przede wszystkim Włoszki – tak kochają.
Ciągle go brak…
Mimo że od kilku lat panuje w stolicy piotrowej Benedykt XVI to dla wszystkich Polaków i wielu Włochów Jan Paweł II jest nadal jedną z najważniejszych postaci naszych czasów. Wczoraj żadne medium nie zapomniało we Włoszech, że to urodziny Karola Wojtyły. Gdyby żył – wczoraj skończyłby 90 lat. Jedna z największych stacji telewizyjnych Rai II wyemitowała bardzo interesujący program pt.: „Ti ricordiamo cosi Karol” czyli „Tak Cię pamiętamy Karolu”. Wspominali go znani w całej Europie: Bocelli, Menghi, Celentano, Monika Vitti, Navarro Valz, oraz lekarze z Gemelli i ludzie mniej znani – lecz z najbliższego otoczenia papieża. Wszyscy podkreślali, że był wesoły w towarzystwie dzieci, czuły dla chorych, wspierający dla biednych i jednoznacznie potępiający zbrodniarzy wojennych. Papież śpiewający, dowcipkujący ale i nawołujący. Wielki misjonarz i wieczny pielgrzym. Obliczono, że w ciągu swego pontyfikatu okrążył 29 razy kulę ziemską.
Mimo, że minęło już kilka lat i My – Polacy nosimy go przecież w sercu – to żal, że nie mogę pobiec na Plac św. Piotra i wypatrywać tej dobrej, normalnej, a jakże serdecznej twarzy Karola Wojtyły….
Cara Barbara
Zwykle to ja piszę na tej stronie. Ale dziś postanowiłam zrobić wyjątek. Bardzo często po wspólnym zwiedzaniu Rzymu otrzymuję listy, fotografie, w których wspominacie Państwo wspaniałe Wieczne Miasto i wspólnie spędzone chwile. Zawsze się wtedy wzruszam, bo mimo, że spędzamy ze sobą krótki czas, to zawsze się emocjonalnie angażuję i często wspominam tak wiele wspaniałych osób. Dziś postanowiłam zamieścić ostatni list, który otrzymałam – jakże dla mnie miły! Oto on:
Cara Barbara,
Jeszcze raz Wielkie Podziękowania za piękne i niezapomniane dni w Rzymie. Będą w naszych sercach długo. Mamy nadzieję, że spotkamy się ponownie nie raz. Jest Pani wyjątkową Osobą, dzięki której Rzym otworzył nowe Bramy.!!!
W załączeniu trochę fotek rożnych autorów i do Rychłego Miłego
DUUUŻO Zdrowia
Basia
Małgosia
Grażyna
Wojtek
Adrianna
Paweł
Tadeusz
A już za kilka dni ruszy Galeria na mej stronie internetowej, do której dziś już zapraszam wszystkich Państwa, którzy zechcą sami podzielić się swymi wrażeniami z wizyty w Rzymie. A Basi, Małgosi, Grażynie, Wojtkowi, Adriannie, Pawłowi i Tadeuszowi serdecznie dziękuję za miłe słowa!
Baśka
Jak Rzymianie spędzają 1 maja.
1 maj to święto związków zawodowych: CGIL, UIL, CISL, które w tym dniu organizują na placu przed Bazyliką świętego Jana na Lateranie mega koncert muzyki rockowej. Już kilka dni wcześniej widać przygotowania do tego wydarzenia. Olbrzymie rusztowania stanowią konstrukcję konieczną nie tylko dla sceny ale i na potrzeby nagłośnienia i oświetlenia koncertu. W tym roku na placu pojawiło się 700 tysięcy osób. Można sobie tylko wyobrazić co tam się działo! Wielu Rzymian jak co roku zdecydowała się na opuszczenie miasta po to, by w restauracjach lub w ogrodach u znajomych wcinać bób z owczym serem popijając te przysmaki koniecznie czerwonym winem. Pogoda dopisała, więc majówka była udana. To zestaw majowego menu.
Poniżej Plac św. Jana na Lateranie w trakcie koncertu i już po…..
Kwiaty, kwiaty, kwiaty….
Schody Hiszpańskie toną od kilku dni w azaliach. Przebogata kolekcja azalii w kolorach różu i bieli pokrywają niemal wszystkie stopnie. Te olbrzymie okazy umieszczone w gigantycznych donicach robią wrażenie na każdym turyście.
Co roku dekoracja jest inna. Inne kolory lub inne kompozycje florystyczne azalii, ale za każdym razem efekt jest urzekający nawet dla nieczułych na urodę kwiatów. Dobrze że Schody Hiszpańskie są jedną z największych atrakcji turystycznych Rzymu, bo w przeciwnym razie i tak ciągnęłabym tu wszystkich turystów tylko po to, by podziwiać te cudne okazy kwiatowe. Moją japońską przyjaciółkę na szczęście nie musiałam „wyciągać” na zwiedzanie ukwieconych Schodów Hiszpańskich. Tak jak ja kocha kwiaty. Nic dziwnego – przecież pochodzi z Kraju Kwitnącej Wiśni.
Na fotografiach poniżej widać jak wyglądają tarasy, podwórka rzymskie. Ze względu na temperaturę, Rzymianie kochający kwiaty wybierają raczej bardziej odporną roślinność do swoich prywatnych oaz.
Wiosenne zapachy Rzymu
Rzym mieni się kolorami, dominuje amarant. Kwitną już judaszowe drzewa. Wokół roztacza się zapach kwiatów pomarańczy. Przepiękne są w Rzymie kalie – dużo delikatniejsze od tych popularnych w polskich kwiaciarniach okazów, spotkać je można niemal przy każdej fontannie rzymskiej i na Palatynie.
Właśnie teraz w końcu kwietnia turyści mogą zobaczyć liście akantu (pierwsze zdjęcie poniżej). Pojawiają się one na krótko. Liście akantu – podobnie jak Rzymianie nie lubią upałów i znikają z Rzymu latem. Można je wówczas zobaczyć na zdjęciach lub na kapitelach starych kolumn pochodzących z antycznych budowli. To bardzo popularny motyw antyczny – ale na tą opowieść zapraszam do Rzymu!
Ważne, by być razem
Dla Polaków mieszkających w Rzymie tragedia pod Smoleńskiem to strata niemal osobista. Myślę, że mieszkając daleko od ojczyzny każdą stratę odczuwa się mocniej. Nie ma po prostu wokół tylu bliskich, z którymi można porozmawiać i opisać swój żal. Dlatego Polacy lgną do siebie w takich dniach szczególnie mocno. Spotykają się m.in. w kościele św. Stanisława Szczepanowskiego. Codziennie pojawiają się świeże kwiaty, palą się wciąż znicze. Spotykamy się, spojrzenie wystarczy, by rozpoznać rodaka. Czasem coś mówimy do siebie, czasem po prostu milczymy. Ale jesteśmy razem.
Sarkofagi
Nazwa „sarkofag” pochodzi z greckiego i znaczy tyle co zjadacz mięsa. Przez wieki panowała moda składania wielkich tego świata w grobowcach, prywatnych kaplicach i sarkofagach. Świętych często składano do szklanych grobowców wierząc, że los ich ciał różni się od zwykłych śmiertelników. Najznamienitsi dostojnicy Kościoła chowani byli i są w bazylikach tak jak Pius X. Kardynałowie i ich rodziny na miejsce spoczynku wiecznego wybierali prywatne kaplice. Wielu możnych za życia urządzało swoje miejsce po śmierci. Grobowce, sarkofagi były bogato zdobione, a artyści przez wiele lat wykonywali zdobienia pod czujnym okiem tych, którzy mieli zamiar w nich spocząć. Ściany sarkofagów w pierwszych wiekach naszej ery były często zdobione reliefami ornamentalnymi lub figuralnymi przedstawiającymi sceny mitologiczne lub batalistyczne. W czasach nam bliższych zdobienia są skromniejsze i nawiązują do życia osoby zmarłej. Na zdjęciu powyżej fragment grobowca Papieża Aleksandra VII dzieło Berniniego.