Rzym o tej porze roku jest piękny. Cudownie ukwiecone drzewka dzikich śliwek i migdałowców wyglądają dokładnie tak jak puszyste obłoczki na obrazach impresjonistów. W parkach trawniki pokryte kwitnącymi stokrotkami i anemonami niosą zapach wiosny i mimo że zima w Rzymie nie przypomina tej polskiej spowitej śniegiem to jednak czuje się wyraźnie, że w naturze zachodzi olbrzymia przemiana. Uwielbiam wtedy spacery, gdy słońce zachodzi. Na ulicach nadal jest tłoczno ale już nie tak śpiesznie. Rzymianie wracają z radością do domów lub wychodzą już na kolację w mieście. Chętnie zatrzymują się, by pogawędzić z sąsiadami lub wypić kawę ze znajomymi. A potem rozmawiają, rozmawiają i świat zewnętrzny przestaje istnieć. Ważne jest to co czują!
A gdy upojeni widokami i zapachami nadciągającej wiosny zapragniemy zamiast kawy napić się zwyczajnie po polsku herbaty, to na koniec proponuję udać się do kawiarni hotelu „D’Inghilterra” i zasiąść w fotelu, w którym siadał Henryk Sienkiewicz. Być może odczują Państwo wówczas jakże mi znany dreszczyk emocji. Tu właśnie siedząc Henryk Sienkiewicz pisał swoją słynna powieść „Quo vadis”. Długi czas mieszkał właśnie w hotelu „D’Inghilterra”. Ten fotel być może stanie się również dla Państwa inspiracją do stworzenia czegoś równie wielkiego, czego z całego serca każdemu gościowi mojej strony i każdemu mojemu gościowi w Rzymie.
Category Archives: Aktualnosci
Niby zwykłe capuccino…
Rzymianie nie byliby Rzymianami, gdyby nawet z prozaicznego wydawałoby się zajęcia jakim jest parzenie kawy nie chcieli stworzyć dzieła sztuki. Bowiem urok kawy leży nie tylko w jej smaku czy mocy ale również w jej wyglądzie. Ostatnio powstał nowy rodzaj sztuki znany jako „Sztuka Caffe Latte” polegający na tworzeniu pięknych wzorów na powierzchni serwowanej przez kelnerów kawy. Wzory zależą od umiejętności artystycznych twórcy oraz od zamawiającego. Zapewne głębokość portfela klienta ma też tu swoje znaczenie ale musimy pamiętać, że prawdziwa sztuka zawsze potrzebowała sponsorów. Bez nich nie moglibyśmy podziwiać tego, po co przyjeżdżamy do Rzymu, więc kto wie czy dziś sponsorując napiwkiem kelnera za wymyślny kształt czyniony w bitej śmietanie za pomocą wykałaczki nie stajemy się mecenasem przyszłego twórcy, którego dzieła kiedyś będą podziwiać potomni.
Kawiarnianym szlakiem
Moda na kawiarnie jest stosunkowo młoda. Jedyną klasyczną w naszym, polskim rozumieniu kawiarnią była słynna Caffe Greco również przy via Condotti. Kawiarnia odwiedzana przez XIX wieczną rzymską bohemę i elity intelektualne z całej ówczesnej Europy. Bywali tutaj Wagner, Liszt, Byron, Andersen czy Mark Twain a z polskich twórców w sali zwanej tramwajem przesiadywali w Caffe Greco Mickiewicz, Sienkiewicz, Siemiradzki czy Tetmajerowie. Ślady ich bytności pozostały na ścianach kawiarni w postaci portretów artystów tych wielorakich muz. Niestety obecnie kawiarnia poddana została gruntownej renowacji i do pójścia w ślady naszych wielkich przodków musimy się wstrzymać do zakończenia remontu.
Nie znaczy to, że skoro ta pierwsza klasyczna kawiarnia stała się chwilowo niedostępna nie będzie gdzie posmakować wspaniałej włoskiej kawy. Można to zrobić w jednej z wielu kawiarń znajdujących się na każdej ulicy w centrum. Kawiarnie te niewielkich rozmiarów oferują stoliki wewnątrz i na zewnątrz – na ulicy. Te ostatnie są oblegane szczególnie przez turystów lub przybyszów spoza Italii. Rzymianie śpieszący się do pracy lub znający realia zasiadania przy stoliku wolą wypić swoją kawę na stojąco. Cena kawy przy stoliku może być bowiem nawet dwukrotnie wyższa, a przecież smak pozostaje ten sam. Zadomowiona w Rzymie od lat, ciągle w biegu, przyjęłam rzymskie zwyczaje i dlatego swoją kawę zwaną Melograno (kawa z lodami, bitą śmietaną i wafelkiem) przeważnie wypijam na stojąco co łatwo zauważyć na zdjęciu. Za 3 euro absolutna pychota lub jak mawiało się dawniej: niebo w gębie. Gorąco polecam.
Tym zaś, co mają czas, sugeruję udanie się tropem najnowszych trendów i odwiedzenie niezwykle modnych ostatnio kawiarni organizowanych w atelier studiach znanych artystów z przeszłości i współczesnych. Jedną z takich jest kawiarnia ulokowana w słynnej pracowni rzeźbiarskiej Canovy. Pijemy tam kawę siedząc przy stoliku i podziwiamy dzieła mistrza, pamiętajmy, że w cenę kawy wliczone są również nasze doznania estetyczne!
Włoski Dzień Kobiet
Co kraj to obyczaj!
8 marca kobiety we Włoszech zamiast organizować uliczną manifę, spotykają wyłącznie we własnym gronie w kawiarniach lub w restauracjach i tam celebrują swoje święto. Najczęściej robią to pałaszując słodkie przysmaki wyłącznie na tę okazję przygotowywane, czyli żółte jak mimoza lub dekorowane cukrowanymi kwiatkami mimozy ciasteczka, ciasta lub torty, bo to właśnie gałązka tej delikatnej rośliny jest symbolem święta Kobiet we Włoszech.
Mimoza jest charakterystyczna dla włoskiej wiosny, kiedy to wszystkie drzewa w Rzymie pokryte są jak puchem drobnymi, żółtymi kuleczkami kwiatów mimozy. Włoscy adoratorzy, wielbiciele, uwodziciele jak również ustatkowani mężowie korzystają ze świątecznej okazji wręczają obiektom swych westchnień, miłosnych uniesień czy też przyjaciółkom, żonom, matkom, córkom bukiety mimozy. Pewnie dlatego w rzymskich parkach i na osiedlach, drzewa mimozy pozbawiane są ostatnich gałązek, przez tych którzy zrywają je, by obdarować nimi bliskie sercu kobiety. A jeśli nie zdążą zerwać, zawsze mają możliwość kupna pięknego bukietu, których cena w tym roku wahała się w granicach od 5 do 10 euro.
Ja również poddałam się nastrojowi tego świątecznego dnia i odwiedziłam kilka eleganckich restauracji, które zachęcały wystawionymi do konsumpcji cukierniczymi delicjami w kolorze mimozy lub przystrojonej elementami tej wiosennej rośliny.
Jednak wyrzuty sumienia spowodowane dużą kalorycznością przysmaków zdecydowanie zniechęciły mnie do pochłaniania kolejnej porcji żółtego tortu. Porzuciłam kawiarnie na rzecz ekskluzywnych butików przy nie mniej ekskluzywnej via Condotti. Mój zachwyt wzbudziła przepiękna torba oczywiście w kolorze żółtym. I skoro ciastko z mimozą zjadłabym zapewne – a torby się nie da – wiec należało kazać zapakować na wynos! Wyszłam ze sklepu z nowym nabytkiem.
Najlepsze kasztany są na placu…
Chcesz spokojnie i w wiosennym klimacie zwiedzić Wieczne miasto? Wybierz się do Rzymu w lutym, kiedy ulice w centrum miasta zasypane są delikatnymi kwiatkami dzikich wiśni i migdałowca. Kasztany: wprawdzie sezon na kasztany to jesień i zima, ale magia tego miasta polega również na tym, ze przy Schodach Hiszpańskich znajdziesz pieczone na ruszcie kasztany nawet wiosną.
Ugniatać klejnoty….
Jeśli przyjąć symbolikę kolorystyczną, i uznać że rok 2007 był w Rzymie koloru czerwonego, bo i czerwona woda w Fontannie di Trevi i czerwone suknie na retrospekcyjnej wystawie Valentino, czerwone stroje gladiatorów (nowa rozrywka dla turystów, o czym już pisałam i co również polecam), czerwony dywan dla gwiazdy Georga Clooney’a, czy dominujący kolor w obrazach Gaguaina w ekspozycji na Kapitolu; tak rok 2008 zapowiada wielobarwność i to pod każdym względem.
Zaczęło się od kolejnej prowokacji artystycznej futurysty o nazwisku Cechini, tego samego od czerwonej wody w Fontannie Trevi. Wtedy swoim happeningiem chciał zwrócić uwagę Rzymian i turystów na fakt bezprzykładnej komercjalizacji znanego kiedyś z twórczego i artystycznego wymiaru, festiwalu filmowego w Rzymie. Obecnie artysta wziął na tapetę ekipę rządzącą Włochami. Tym razem jednak nie mógł posłużyć się wyłącznie kolorem czerwonym, bo akurat przeciwko temu kolorowi, czyli „czerwonej koalicji” rządowej komunistów protestował, dlatego do nowej prowokacji społeczno-artystycznej posłużył się 500 tysiącami plastikowych kulek w kolorach żółtym, niebieskim, zielonym i czerwonym.
16 stycznia 2008 r o godzinie 9 rano u szczytu Schodów Hiszpańskich artysta wraz z trzema towarzyszącymi mu osobami wysypywał na tę turystyczną ikonę worki z różnokolorowymi kuleczkami. Protestowi towarzyszyły słowa hymnu włoskiego ” I Fratelli d’Italia…ci sono rotti le palle”. Słowa symboliczne dla Włochów ale nie zawsze całkowicie zrozumiałe nawet dla znających dobrze język włoski. Pierwsza część o braciach Włochach nie przysparza trudności w tłumaczeniu, dopiero ta druga ma swoją odpowiednią konotację społeczną. W Polsce można byłoby sparafrazować ją jako „zemstę na nielubianych urzędnikach państwowych (oczywiście płci męskiej) przez ściśnięcie im osobistych klejnotów – szufladą”. W języku włoskim mówi się natomiast o zgnieceniu (rotti) komuś jego bezcennych kuleczek (palle), jeśli się niesfornie sprawuje. Widocznie artysta wyrażając wolę społeczeństwa odnośnie władz włoskich, zamiast zgniatać komuś kuleczki rozsypał je ze schodów, pozostawiając ich zgniatanie samym Rzymianom, którzy skrzętnie rzucili się kuleczki zbierać.
Artystyczne wydarzenie zaowocowało tym, że w niespełna miesiąc po kontestacji, rząd włoski podał się do dymisji. Na ile było to spowodowane nieudolnością urzędników do efektywnego rządzenia krajem i szerszym żądaniem społecznym do ich ustąpienia, a na ile – jeśli wierzyć plotkarzom – z obawy rządzących o swoje bezcenne zdrowie a zwłaszcza o te klejnoty, pozostanie tajemnicą Włochów, Rzymian i samego artysty.
Również wielce prawdopodobnym jest, że spełni się i drugie przesłanie artysty-kontestatora, a mianowicie to, co wyrażały kolory rozsypywanych kulek, że kolejny rząd włoski nie będzie już jednobarwny (czerwony) ale – jak te kulki na Schodach Hiszpańskich – wielobarwny – ideowo i społecznie.
Sam artysta przewiduje kolejne happeningi, a zważywszy że za ich miejsce obiera sobie charakterystyczne punkty miasta, często odwiedzane przez turystów, zachęcam wszystkich czytających te słowa do odwiedzania Rzymu w tym roku. Może staną się Państwo świadkami kolejnego wydarzenia, które kto wie, czy kiedyś w przyszłości nie stanie się tylko i wyłącznie plotką ale urośnie do rangi mitu o artyście, który obalał rządy.
Z historią i z mitami ma też związek, ostatnio otwarta w Rzymie, w Zamku „Świętego Anioła” bardzo ciekawa wystawa, zatytułowana nomen-omen „Od historii do mitu”. Wystawa, poświęcona związkom antycznego Rzymu z cywilizacją Egiptu. Było ich wiele, z tym najbardziej znanym związkiem personalnym Juliusza Cezara i Antoniusza z królową Egiptu Kleopatrą. Już dzisiaj, sygnalizuję tę wystawę tym wszystkim, którzy podczas zwiedzania Rzymu chcą nieco głębiej zanurzyć się w historię, w wydarzenia sprzed ponad 2 tysięcy lat i poznać dzieje wiecznego miasta nie tylko przez perspektywę bogactwa jego architektury ale przez jego związki z innymi cywilizacjami starożytności. Jaki wpływ miały one na antyczny Rzym? Co było prawdziwą historią a co powstałym na jej bazie mitem? Ile z tego przyswoiła sobie cywilizacja łacińska i jakie są nasze korzenie? Bardzo ciekawa, interesująca i pouczająca wystawa.
Wystaw prezentujących różnorodność życia kulturalnego będzie w tym roku w Rzymie znacznie więcej.
Dla koneserów malarstwa polecam, zapowiadaną wystawę malarstwa P.A. Renoir’a. We wnętrzach „Scuderia del Quirinale” zgromadzonych zostanie 150 dzieł wielkiego mistrza impresjonizmu, zwiezionych z całego świata na ekspozycję zatytułowaną „Tradycja i innowacje” i dokumentującą rozwój twórczy artysty. W tychże salonach „Scuderia del Quirinale” od marca czynna jest też wystawa malarstwa włoskich mistrzów XIX wieku.
Natomiast w świeżo odnowionym „Palazzo della Esposizioni” będą miały miejsce dwa inne wielkie wydarzenia.
Pierwsze dedykowane Chinom XXI wieku. Wystawa ma posłużyć nie tylko przybliżeniu tego wielkiego, ale w sumie mało jeszcze znanemu przez Europejczyków – kraju, przez zapoznanie z jego historią i tradycją ale także, a może nawet bardziej przez poznanie jego dziejów współczesnych. To przecież Chiny stanowią najliczniejszy kraj na świecie, tam przeniosła się większość produkcji przemysłowej świata i ma to miejsce w systemie, który nie zerwał całkowicie z totalitaryzmem a w przeciągu praktycznie jednej dekady wszedł na drogę kapitalizmu. Twórcy wystawy chcą znaleźć odpowiedź, czy takie współistnienie jest możliwe. Chcą wciągnąć w dyskusję zwiedzających. Nie chcą dyktować rozwiązań. Chcą otwierać umysły ludzkie na poznanie i refleksję. Wystawa, którą warto zobaczyć.
Ale Włosi nie byliby sobą, gdyby nie mogli się czymś pochwalić, czegoś wzniosłego o sobie powiedzieć, coś pięknego i to nie z zamierzchłej przeszłości pokazać. Realizacji tak ambitnego celu posłużyć ma wystawa nosząca dumny tytuł „Mit szybkości”. To kolejne wielkie, tegoroczne wydarzenie w „Palazzo della Esposizioni”. O czym wystawa będzie traktować, nie trudno się domyślić. O włoskiej supremacji w dziedzinie motoryzacji. I chociaż, my Polacy zdanie o włoskim „Fiacie” mamy często nie najlepsze, to wszakże jedno musimy Włochom przyznać: bez włoskich stylistów, samochody nigdy nie mogłyby konkurować swym pięknem z kobietami. To przez włoskich stylistów, niektórzy zwolennicy motoryzacji mówią o swoich samochodach z większą miłością niż o swoich paniach. Ale czy możemy im się dziwić, kiedy wzrok nasz ląduje na sylwetkach „Ferrari”, „Lamborghini” bądź motocyklach „Ducato”. Do dzisiaj żaden japoński samochód nie byłby sprzedawany w Europie, gdyby za ich projektowanie nie wziął się włoski projektant Pininfarina. Włoskim samochodom, włoskim motocyklom, podróżom w czasie i przestrzeni włoskiej motoryzacji służyć będzie ta wystawa. Twórcy wystawy nie zapomnieli o paniach. Motoryzacja motoryzacją ale bez czynnika ludzkiego byłaby niczym. Dlatego na wystawie eksponowane będą nie tylko same bezduszne maszyny ale również projektanci i kierowcy – słynący z umiejętności prowadzenia maszyny i urody jak na przykład wielokrotny, motocyklowy mistrz świata Valentino Rossi. Fanom motoryzacji i ich pięknym towarzyszkom polecam tę wystawę. Nigdzie indziej, poza Rzymem jej nie zobaczycie.
A skoro przeszliśmy do spraw duchowych to nie tylko dla samych turystów ale również dla pielgrzymów przybywających do Rzymu, obecny 2008 rok nie będzie jednobarwny, monochromatyczny.
Rok 2008 to bowiem rok szczególny, a to z racji Św. Apostoła Pawła. 11 grudnia 2006 roku oficjalnie potwierdzone zostało miejsce, gdzie spoczywają relikwie Św. Pawła. Przez wieki miejsce pochówku straconego 29 czerwca 67 roku po narodzeniu Chrystusa, tego „Apostoła ludzi” było jedynie przypuszczeniem. Ścięty na via Laurentina w miejscu, gdzie powstał później klasztor Tre Fontane, został według przekazów pochowany przy via Ostienese, w miejscu gdzie cesarz Konstantyn nakazał budowę bazyliki nazwanej imieniem Świętego. Jednak grobu wtedy nie zlokalizowano. Zresztą początkowo relikwie ukrywane były w katakumbach i dopiero w III wieku przeniesiono je na obecne miejsce, ale jednak dopiero ostatnie prace archeologiczne potwierdziły, że w prostym sarkofagu z surowego marmuru pod ołtarzem głównym, dedykowanym kiedyś Świętemu Tymoteuszowi, po otwarciu okienka wychodzącego na bok sarkofagu odczytano napis : „PAULO APOSTOLO MART”. I choć po prawie dwóch tysiącleciach jako relikwie pozostały jedynie prochy Świętego to ostatecznie zlokalizowano ich miejsce. Ale dlaczego ten rok jest taki właśnie szczególny? Otóż w tym roku, z okazji rocznicy męczeńskiej śmierci Świętego Pawła, w dniu 29 czerwca w bazylice Jego imienia, Papież Benedykt XVI dokona otwarcia drzwi świętych. Warto, aby wybierający się do Rzymu pielgrzymi i nie tylko oni, o tym znaczącym wydarzeniu wiedzieli. Dobrze jest jeszcze wiedzieć z przyczyn również czysto praktycznych, że Święci Piotr i Paweł to równocześnie patroni wiecznego miasta. Z tej to okazji, 29 czerwca jest w Rzymie dniem świątecznym, wolnym od pracy. Ale tylko w Rzymie! W całych Włoszech jest dniem roboczym. Świętuje tylko Rzym i chociażby tylko dlatego warto tutaj w tym dniu być.
Zaczął się ten rok wielobarwnie, kolorowymi kulkami spadającymi ze Schodów Hiszpańskich. Miejmy nadzieję, że równie barwnie będzie przebiegał ten rok dla wszystkich moich Czytelników, którym – jeśli spotkam ich tutaj w Rzymie – otworzę jeszcze bardziej kolorowe strony tego miasta.
Czerwień modna nie tylko u Valentino!
W ubiegłym roku kolor czerwony zdominował Wieczne Miasto. Czerwona woda w fontannie di Trevi (to futurystyczny blitz), czerwone kreacje na wystawie 50-lecia twórczości Valentino, czerwony dywan, po którym przez przypadek udało mi się przejechać prywatnym samochodem przed hotelem De Russie podczas wizyty Georga Clooneya w Rzymie. Przypadek na pograniczu cudu – przebijaliśmy się służbowym samochodem wynajętym przez moich turystów przez tłum paparazich po via del Babuino, gdy nagle wyrośli przed naszym autem ochroniarze i włoscy policjanci a za nimi dojrzeliśmy Jego! Najprawdziwszy Georg Clooney! Nasz prywatny kierowca sam był zdziwiony tym sukcesem. Aż trudno uwierzyć, ale się udało!
W Rzymie często przebywają sławni aktorzy, ale nie zawsze ma się takie wyjątkowe szczęście, żeby znaleźć się bezpośrednio przed ich Hotelem. I to na czerwonym dywanie. Rzymianie lubią ten kolor, bo przypomina o wielkich wydarzeniach. Na czerwono ubierano zwycięskich Gladiatorów.. ale przecież i Ty możesz zostać bohaterem jednego dnia! Wystarczy iść na warsztaty trwające 5 godzin, i zmierzyć swoje siły z Neronem. Tak nazywa się założyciel i Instruktor Szkoły działającej i cieszącej się dużym powodzeniem wśród turystów. Szybkie opanowanie kunsztu gwarantowane a zwycięstwo obowiązkowe!
W ostatnim roku Rzym podarował nam kilka bardzo ciekawych wystaw. Nie sposób jest tu wyliczyć wszystkich, bo i tak za dużo tu atrakcji. Mnie szczególnie zainteresowały te, na które jako artystka malarka najdłużej czekałam. Mój ulubieniec Gauguin trafił na Kapitol pod koniec roku 2007. Nie mogłam nie odwiedzić tej wystawy. Początkowo trochę zadziwiły mnie stosunkowo małe płótna. Ale cóż za przygoda zważywszy, ze tego dnia w Rzymie padało. Obrazy kusiły intensywnymi kolorami z dominującą czerwienią, przepojone światłem i egzotyczno – erotyczną atmosferą wyspy Haiti. To był raj dla ciała i duszy. Mnóstwo tu miłości tak jak w piosence „niech żyje miłość i swoboda i dziewczyna…” Na tych obrazach niekoniecznie młoda! To była prawdziwa rozkosz.
Wcześniej w tym samym Pałacu Vittoriano wystawiono malowidła Chagalla. Tu się oddychało sztuką na każdym kroku. Stojąc przed ogromnymi płótnami tego rosyjskiego Żyda moja wyobraźnia szalała a emigranckie serce łkało. Miłość do Ojczyzny, pamięć dzieciństwa piękno stron rodzinnych i te panny w welonach, fruwające krowy i koguciki..i najbardziej mi żal… mojego dzieciństwa wśród błękitów i czerwieni. Stojąc przed każdą niezwykłą pracą czułam porywającą mnie emocję, która powalała na kolana i budziła wspomnienia. Te obrazy oddawały nastrój dziecinnych lat nie tylko tego artysty ale i moich.
Święta Bożego Narodzenia to okazja do obejrzenia oświetlonych kościołów. Szczególnie uroczyście wygląda Bazylika Maryjna Santa Maria Maggiore. Bo w te Święta emanuje blaskiem mozaik i piękna kwiatowa kompozycja z gwiazd betlejemskich. Tu przecież w krypcie pod ołtarzem przechowywane są deski bożej kolebeczki. Przed wiekami przy terakotowym żłobku siedziała Najświętsza Panienka w Betlejemskiej stajence śpiewając kołysanki swojemu narodzonemu Dzieciątku.
Chronione w specjalnej srebrnej szkatule deski ze stelaża owej kolebeczki są w tych dniach wyeksponowane specjalnym oświetleniem a Grota skąpana czerwienią kwiatów betlejemskich gwiazd.
Przyklęknęłam tu, aby zanucić sobie polska kolędę „Lulaj ze Jezuniu” i znów powróciły wspomnienia z dzieciństwa. Przez chwile myślami wróciłam do domu i tamtych pięknych, choć skromnych czasów.
Oczywiście należało iść pod Koloseum gdzie w miejscu, obok którego stal kiedyś imponujący swoją wielkością posąg Nerona, Rzymianie ustawili nie mniej imponująca choinkę a pod nią dla ukazania proporcji ustawiłam się ja wraz ze znajomym Gladiatorem. Najpierw musiał zgasić papierosa i schować komórkę i chwilę później już mamy zdjęcie pamiątkowe. Boże Narodzenie 2007 r.
Rzymianie lubią podejmować ryzykowne wyzwania i tak już od 20 lat niejaki Mister Ok! skacze sobie z 17 m mostu Cavour do zimnej i zamulonej wody w Tybrze. To jego ekscentryczne powitanie Nowego Roku!
Ja wprawdzie też tam byłam, ale do wody nie skalałam. W Nowy Rok 2008 wskoczyłam tanecznym krokiem wraz z włoskimi tangeros w modnym lokalu Giardino del Tango.
Tak, tak, mój eksperyment powiódł się dzięki mocnym ramionom partnera, któremu mogłam zaufać.
Bo tango to akrobacja i w praktyce daleko mi do niej, ale jeśli wychodzi się z założenia, że przeszkody są po to, aby je pokonywać to, dlaczego nie spróbować tej jednej nocy. Rzymianie nauczyli mnie, że marzenia należy spełniać i przy tym dobrze się bawić! I mają rację, a tango i włoskiego tangeros zapamiętam przez cały 2008 rok!
Fontanna di Trevi
Czerwony kolor zawsze fascynował ludzi, być może dlatego, że symbolizował kolor przelewanej kiedyś w obronie czci, honoru bądź życia – krwi. Z drugiej strony, będąc kolorem niezwykle intensywnym, zwracającym na siebie uwagę zaczął być przez ludzi wykorzystywany do wyrażania przez nich również ich najgorętszych uczuć – gorących i płomiennie czerwonych jak ogień. Ale nie tylko, bo kolor czerwony to również kolor zakazów a jednocześnie kolor sprzeciwu..
Być może dlatego, wielki twórca mody – Valentino, też traktował ten kolor jako swój ulubiony. To kolor namiętnych uczuć, którymi charakteryzowały się jego kolekcje a jednocześnie kolor buntu, wyzwanie przeciwko szarym, bezbarwnym kreacjom, które dominowały w modzie pół wieku temu. Największe kreacje Valentino to kreacje w kolorze czerwonym. Rzymianie jak i ci szczęśliwcy, którzy pod koniec września odwiedzili stolice Włoch, mieli niepowtarzalną okazję przypomnieć sobie twórczość tego wielkiego mistrza, na retrospekcyjnej wystawie zorganizowanej z okazji 50-lecia pracy tego najznamienitszego reprezentanta włoskiego stylu mody, który swym stylem zdominował drugą połowę minionego stulecia.
Ale we Włoszech, nie tylko dla Valentino kolor czerwony ma nadal symboliczne znaczenie buntu. Przekonali się o tym zwłaszcza ci turyści, którzy pewnego październikowego dnia mieli szczęście znaleźć się w okolicach Fontanny Trevi, w której woda była koloru czerwonego. Otóż jak się to później okazało, jedna z anarchistycznych grup walczący o prawa trudne do zidentyfikowania, aby zwrócić na siebie uwagę wrzuciła do fontanny kapsułki z czerwoną farbą. Cel w jakiś sposób został osiągnięty. Fontannę natychmiast zamknięto. Kto miał szczęście, zrobił historyczne zdjęcia. Kto nie miał może obejrzeć je na mojej stronie. Kiedy okazało się, że farba w niczym nie zaszkodziła fontannie o proteście szybko zapomniano. W końcu Rzym nie takie już rzeczy widział. Dzisiaj w Fontannie Trevi znów szumi przejrzysta woda sprowadzana akweduktem z pobliskich gór. Turyści znów podziwiają jej oryginalne piękno i z nadzieją na powrót wrzucają do niej pieniążki we wszystkich walutach świata. Arrivederci Roma.
Valentino
Kiedy 6 lipca 2007 roku w szklanych murach Muzeum Pokoju przy Lungo Tevere, otwarto wystawę przedstawiającą dorobek 45 lecia twórczości największego, włoskiego projektanta mody Valentino, to tak jakby wielką klamrą pewnej dziejowej tradycji spięto Rzym antyczny ze współczesnym. Wspaniałe dzieła XX wiecznego cesarza mody umieszczono bowiem w muzeum będącym rekonstrukcją słynnego Ołtarza Pokoju, zbudowanego przed ponad dwudziestoma wiekami przez cesarza Oktawina Augusta- imperatora Rzymu.
Valentino – najsłynniejszy zaraz po papieżu mieszkaniec Rzymu! Po 45 latach królowania w świecie mody Mistrz zdecydował się pożegnać z projektowaniem. Właściwie pierwszy krok uczynił już w 1989 roku kiedy to sprzedał firmę zostając w niej jako dyrektor artystyczny.
Kiedy zaczynał swoją karierę niemal pół wieku temu nic nie zapowiadało tak dużego sukcesu. Bo przecież jeszcze do połowy lat sześćdziesiątych XX wieku stolicą światowej mody był Paryż. Chanel, czy Dior to były firmy tworzące nowe style, dyktujące elitom jak należy się ubierać. Nikt nie słyszał wtedy jeszcze o włoskich projektantach mody.
Przełom nastąpił z końcem lat sześćdziesiątych. Wtedy w Rzymie powstało miasteczko filmowe, gdzie zaczęto kręcić filmy dla największych wytwórni filmowych świata i gdy w stolicy Włoch zaczęły pojawiać się gwiazdy filmowe najwyższej klasy.
Valentino Garavanie urodził się w 1939 roku w małym włoskim mieście, i gdy tylko rodzice zauważyli jego talent wysłali go do Paryża, gdzie nauki pobierał w prestiżowych szkołach krawiectwa takich jak: Ecole desBeaux-Arts oraz Chambre Syndicale de la Couture Parisienne. Światowy rozgłos zawdzięcza Jacqueline Kennedy, która zakochała się w sukniach Valentino. Jej koronkową sukienkę uszytą na ślub z Arystotelesem Onassisem poznał cały świat. Odtąd każda gwiazda odwiedzała pracownię Valentino, która oczywiście znajduje się przy Via Condotti. Dziś ubierają się u niego Claudia Schiffer, Gwyneth Paltrow, Sara Jessica Parker, księżna Karolina z Monako. Na premierę filmu „Diabeł ubiera się u Prady” główna bohaterka Anne Hathaway ubrała czerwoną suknię od Valentino.
Styl, który znajdziemy w sukniach od Valentiono to połączenie kobiecości, elegancji i zmysłowości. Do jego sukien należy wkładać budy na wysokich obcasach, używać wyjątkowo zmysłowych perfum i ubierać diamenty. Nic więc dziwnego że Valentino jest krawcem gwiazd. Suknia z jego pracowni potrafi kosztować kilkadziesiąt tysięcy euro. Chętnych jednak nie brakuje!
Ostatnia pożegnalna kolekcja mistrza na sezon wiosna-lato 2008 zostanie zaprezentowana w styczniu 2008.
Po przejściu na emeryturę Valentino nie będzie się nudził. Ma domy w Paryżu, Londynie oraz w Nowym Jorku, luksusowe jachty, kolekcje obrazów takich mistrzów jak Warhol czy Picasso.
Podsumowaniem jego pracy jest wspomniana wystawa w Ara Pacis. Możemy na niej zobaczyć najsłynniejsze suknie zaprojektowane przez Mistrza.
Ciekawym elementem tej wystawy jest zestawienie płaskorzeźb antycznego ołtarza, przedstawiających postacie z rodziny cezara, najznamienitszych senatorów rzymskich czy innych wielkich postaci owego okresu i to jak wtedy się ubierali z multimedialną prezentacją wybranych modeli sukien, gdzie zwiedzający na żywo mogą podziwiać kunszt projektancki Valentino a na ekranie telewizyjnym kunszt ich noszenia przez takie gwiazdy jak Audrey Hepburn, Liz Taylor, Sharon Stone, Julie Roberts czy przez żonę szacha Iranu Farah Dibę.