Czerwień modna nie tylko u Valentino!

W ubiegłym roku kolor czerwony zdominował Wieczne Miasto. Czerwona woda w fontannie di Trevi (to futurystyczny blitz), czerwone kreacje na wystawie 50-lecia twórczości Valentino, czerwony dywan, po którym przez przypadek udało mi się przejechać prywatnym samochodem przed hotelem De Russie podczas wizyty Georga Clooneya w Rzymie. Przypadek na pograniczu cudu – przebijaliśmy się służbowym samochodem wynajętym przez moich turystów przez tłum paparazich po via del Babuino, gdy nagle wyrośli przed naszym autem ochroniarze i włoscy policjanci a za nimi dojrzeliśmy Jego! Najprawdziwszy Georg Clooney! Nasz prywatny kierowca sam był zdziwiony tym sukcesem. Aż trudno uwierzyć, ale się udało!
W Rzymie często przebywają sławni aktorzy, ale nie zawsze ma się takie wyjątkowe szczęście, żeby znaleźć się bezpośrednio przed ich Hotelem. I to na czerwonym dywanie. Rzymianie lubią ten kolor, bo przypomina o wielkich wydarzeniach. Na czerwono ubierano zwycięskich Gladiatorów.. ale przecież i Ty możesz zostać bohaterem jednego dnia! Wystarczy iść na warsztaty trwające 5 godzin, i zmierzyć swoje siły z Neronem. Tak nazywa się założyciel i Instruktor Szkoły działającej i cieszącej się dużym powodzeniem wśród turystów. Szybkie opanowanie kunsztu gwarantowane a zwycięstwo obowiązkowe!

W ostatnim roku Rzym podarował nam kilka bardzo ciekawych wystaw. Nie sposób jest tu wyliczyć wszystkich, bo i tak za dużo tu atrakcji. Mnie szczególnie zainteresowały te, na które jako artystka malarka najdłużej czekałam. Mój ulubieniec Gauguin trafił na Kapitol pod koniec roku 2007. Nie mogłam nie odwiedzić tej wystawy. Początkowo trochę zadziwiły mnie stosunkowo małe płótna. Ale cóż za przygoda zważywszy, ze tego dnia w Rzymie padało. Obrazy kusiły intensywnymi kolorami z dominującą czerwienią, przepojone światłem i egzotyczno – erotyczną atmosferą wyspy Haiti. To był raj dla ciała i duszy. Mnóstwo tu miłości tak jak w piosence „niech żyje miłość i swoboda i dziewczyna…” Na tych obrazach niekoniecznie młoda! To była prawdziwa rozkosz.

Wcześniej w tym samym Pałacu Vittoriano wystawiono malowidła Chagalla. Tu się oddychało sztuką na każdym kroku. Stojąc przed ogromnymi płótnami tego rosyjskiego Żyda moja wyobraźnia szalała a emigranckie serce łkało. Miłość do Ojczyzny, pamięć dzieciństwa piękno stron rodzinnych i te panny w welonach, fruwające krowy i koguciki..i najbardziej mi żal… mojego dzieciństwa wśród błękitów i czerwieni. Stojąc przed każdą niezwykłą pracą czułam porywającą mnie emocję, która powalała na kolana i budziła wspomnienia. Te obrazy oddawały nastrój dziecinnych lat nie tylko tego artysty ale i moich.

Święta Bożego Narodzenia to okazja do obejrzenia oświetlonych kościołów. Szczególnie uroczyście wygląda Bazylika Maryjna Santa Maria Maggiore. Bo w te Święta emanuje blaskiem mozaik i piękna kwiatowa kompozycja z gwiazd betlejemskich. Tu przecież w krypcie pod ołtarzem przechowywane są deski bożej kolebeczki. Przed wiekami przy terakotowym żłobku siedziała Najświętsza Panienka w Betlejemskiej stajence śpiewając kołysanki swojemu narodzonemu Dzieciątku.

Chronione w specjalnej srebrnej szkatule deski ze stelaża owej kolebeczki są w tych dniach wyeksponowane specjalnym oświetleniem a Grota skąpana czerwienią kwiatów betlejemskich gwiazd.

Przyklęknęłam tu, aby zanucić sobie polska kolędę „Lulaj ze Jezuniu” i znów powróciły wspomnienia z dzieciństwa. Przez chwile myślami wróciłam do domu i tamtych pięknych, choć skromnych czasów.
Oczywiście należało iść pod Koloseum gdzie w miejscu, obok którego stal kiedyś imponujący swoją wielkością posąg Nerona, Rzymianie ustawili nie mniej imponująca choinkę a pod nią dla ukazania proporcji ustawiłam się ja wraz ze znajomym Gladiatorem. Najpierw musiał zgasić papierosa i schować komórkę i chwilę później już mamy zdjęcie pamiątkowe. Boże Narodzenie 2007 r.

Rzymianie lubią podejmować ryzykowne wyzwania i tak już od 20 lat niejaki Mister Ok! skacze sobie z 17 m mostu Cavour do zimnej i zamulonej wody w Tybrze. To jego ekscentryczne powitanie Nowego Roku!

Ja wprawdzie też tam byłam, ale do wody nie skalałam. W Nowy Rok 2008 wskoczyłam tanecznym krokiem wraz z włoskimi tangeros w modnym lokalu Giardino del Tango.
Tak, tak, mój eksperyment powiódł się dzięki mocnym ramionom partnera, któremu mogłam zaufać.
Bo tango to akrobacja i w praktyce daleko mi do niej, ale jeśli wychodzi się z założenia, że przeszkody są po to, aby je pokonywać to, dlaczego nie spróbować tej jednej nocy. Rzymianie nauczyli mnie, że marzenia należy spełniać i przy tym dobrze się bawić! I mają rację, a tango i włoskiego tangeros zapamiętam przez cały 2008 rok!