Noc świętojańska

Pamiętacie Państwo noce świętojańskie przed laty? Dla mnie i dla moich koleżanek noc świętojańska była bardzo ważnym dniem a raczej nocą. Czekałyśmy na nią z utęsknieniem całe tygodnie. Szykowane były wianki, każda z nas starała się, by jej wianek był najbardziej oryginalny. Nie muszę chyba nikomu wyjaśniać, że tak naprawdę wcale nie o te wianki chodziło. To była jedna z nielicznych nocy, kiedy rodzice takie nastoletnie smarkule jak ja i moje koleżanki puszczali na niemal całą noc z domu. Zatem trzeba było się postarać, by rodzice nie wątpili w zasadność wyjścia z domu. Pamiętam, że stroiłyśmy się niemal tak bardzo jak te wianki i bardzo się martwiłyśmy, czy nasi przystojni i ciągle pryszczaci koledzy będą też wianki puszczali. No i w końcu, gdy udało się te wianki z piskiem na wodę puścić i już wszystkie się potopiły ganialiśmy już całą watachą dzieciarni zapominając, że przecież miałyśmy udawać dorosłe panny i wolno spacerować. Umorusane, zmęczone i głodne wracałyśmy do domu a moja babcia szykując mi kanapki gderała, że kto to słyszał by panienka z dobrego domu po nocach z dzikusami ganiała. Ach!!! W tym roku w Rzymie Instytut Kultury Polskiej i Polskie Biuro Turystyki (dzięki animatorkom Małgosi i Wioli za event!!!) zaprosił wszystkie słowiańskie dziewice i nie tylko na magiczny wieczór. Spotkanie odbyło się na ogromnej barce przycumowanej na Tybrze. Białe stroje i wianki mile były widziane. Zebrała się nas spora grupa, panie były zdyscyplinowane, więc miały wianki i piękne białe suknie. Nie jeden Włoch nie mógł oderwać wzroku! Zresztą jak zawsze nasze Polki są najpiękniejsze! Wianki rzucane na Tybr były podziwiane przez spory tłum turystów przyglądających się nam z mostu Cavour. Bawiłam się cudnie, i też mialam wianek, choć pewnie bardziej pasował tej dziewczynce na dużej fotce!!!