W Rzymie zaczęła się jesień na dobre. Kolorowe liście układają dywan na chodnikach. Ranek tak jak zaspana kobieta snuje się długo we mgle zanim pozwoli słońcu ukazać się na niebie. Niczym łyk mocnej kawy promienie otulają przechodniów. Na szczęście nie jest zimno i gdy nie pada deszcz z przyjemnością spaceruję ulicami Wiecznego Miasta. Turyści bardzo sobie narzekają, że w listopadzie robi się tu tak szybko ciemno i nie można podziwiać architektury miasta. Mnie to nie przeszkadza. Rzym to moje miasto, od wielu lat mój dom i czuję się bezpieczna snując się uliczkami wtopiona w ciemność wieczoru. Zadziwia mnie zmiana wizerunku miasta, które przecież oświetlane tymi samymi reflektorami wygląda jakże inaczej teraz w listopadowe wieczory niż w letnie noce. To pora roku na snucie się ulicami, zatrzymywanie w maleńkich kawiarenkach i winiarniach, pizzeriach i odwiedzanie klubów z dobrą muzyką. Jeśli ktoś nie zna listopadowego Rzymu i kocha poezję, muzykę – to zapraszam na wspólne snucie się po Wiecznym Mieście.