Dla Polaków mieszkających w Rzymie tragedia pod Smoleńskiem to strata niemal osobista. Myślę, że mieszkając daleko od ojczyzny każdą stratę odczuwa się mocniej. Nie ma po prostu wokół tylu bliskich, z którymi można porozmawiać i opisać swój żal. Dlatego Polacy lgną do siebie w takich dniach szczególnie mocno. Spotykają się m.in. w kościele św. Stanisława Szczepanowskiego. Codziennie pojawiają się świeże kwiaty, palą się wciąż znicze. Spotykamy się, spojrzenie wystarczy, by rozpoznać rodaka. Czasem coś mówimy do siebie, czasem po prostu milczymy. Ale jesteśmy razem.