Jesień już i choćbyśmy próbowali udawać, że jej nie ma to się nie da jej oszukać. Pamiętam jak wyglądają jesienne dni listopadowe w Polsce: deszcz, wiatr, słota i ciągle ciemno. Państwo mnie znienawidzą, gdy opowiem o jesieni tego roku w Rzymie. Ale trudno – może tak źle nie będzie i może namówię kogoś, by na wizytę w Wiecznym Mieście właśnie wybrał listopad. Tu temperatury są nadal wysokie, nie trzeba zakładać ciepłych kurtek i rękawiczek, ale jesień widać dookoła – bo jest to najbardziej kolorowa pora roku. Aby na nią popatrzeć wybieram się na rynek Campo Di Fiori. Już od świtu ruch tu duży, rozstawiają się właściciele straganów i kwiaciarki. Jest głośno i wesoło, ale jeszcze bardziej robi się gdy pojawiają się restauratorzy, Przez cały dzień przychodzą tu turyści nie tylko ze względu na historię miejsca ale dla świetnych restauracji, gdzie jedzenie jest wyśmienite. Można liczyć tu na typową kuchnię romana z typowymi daniami, są pizzerie i ostatnio modne paninotecchi z kanapkami i tramezzini. W sąsiedztwie bary i malutkie sklepiki z lokalnymi wyrobami. O których w następnym odcinku…..