Zmiana garderoby to największy problem kobiety niemal każdego dnia, a szczególnie u progu nowego sezonu. Jakże dobrze znam ten problem: otwieram szafę i myślę: „w co by się tu dzisiaj ubrać?”, kilka sekund później przychodzi kolejna myśl: „nie mam co na siebie włożyć!” … a wystawy kuszą nowymi kreacjami. Najgorsze, że mnie podoba się to co najdroższe. No, ale to przecież nie moja wina! Skąd mam znać ceny, skoro na wystawach ich nie ma! Przechodzę ulicą, coś ciekawego zatrzymuje mój wzrok. Siłą rzeczy trzeba wejść do sklepu, choćby po to, by sprawdzić co to nam się spodobało i zobaczyć co się teraz nosi. A jak się wejdzie do takiego sklepu to człowiek już przepadł! Tyle pięknych rzeczy i już nie wiadomo czy oszczędzać, czy też może warto wydać więcej i kupić jakiś firmowy drobiazg na „lansik”? Najlepiej w takich sytuacjach doradzi szczera koleżanka bo na męża nie ma co liczyć. Faceci nie lubią chodzić po sklepach więc najpierw coś trzeba upolować a później dopiero wyciągnąć męża do wybranego wcześniej sklepu. Wtedy należy dokonać upragnionej transakcji a mąż już nie ma wyjścia i godnie wyjmuje portfel. Przynajmniej u mnie tak to działa! Czego każdej kobiecie życzę!